niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział jedenasty



Włosy na ciele Hazel Lloyd stanęły dęba, gdy wszystkie ptaki wyłoniły się z drzewa i poszybowały ku górze. Spowodowane to było głośnym hukiem, dochodzącym z mieszkania naprzeciw. Dziewczyna domyślała się, co to oznaczało, ale wciąż nie chciała przyjąć tego do wiadomości. W zamian wpatrywała się beznamiętnie w błękitne niebo pokryte stadem czarnych kruków. Spojrzała na zegarek i zagryzła wargę, uświadamiając sobie, że minęło ponad dziesięć minut, odkąd Justin zniknął z zasięgu jej wzroku.
Coś ścisnęło jej żołądek, miała wrażenie, że za chwilę zwymiotuję ze stresu. Serce biło tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z piersi i uciec daleko stąd. Tonęła w morzu zamieszania.
- Powinniśmy to sprawdzić – powiedziała najgłośniejszym szeptem, na jaki było ją stać. Zastanawiała się czy jej głos brzmiał tak samo niepewnie, jak się czuła. Chwyciła za klamkę, gotowa do wyjścia, lecz Rudy złapał ją za rękę i pokiwał głową. W jego oczach kryło się coś na wzór rozczarowania. Względem Hazel. Kompletnie tego nie rozumiała. Co miał na myśli?
- Poradzi sobie – zapewnił ją oschłym tonem i dalej wpatrywał się drzwi mieszkania, z nadzieją, że zaraz ujrzy w nich przyjaciela. Stresował się równie mocno co Hazel, ale nie zamierzał dać tego po sobie poznać. Bo niby na kogo by wtedy wyszedł? Zwykłego tchórza! Znał możliwości swojego kolegi i był pewny, że sobie poradzi. Inaczej nie nazywałby się Justin Hunt.
Hazel opadła zrezygnowana na tylne siedzenie, krzywiąc się z bólu, który rozsadzał ją od środka.

Dziwna cisza przyprawiła go o gęsią skórkę, zupełnie jakby otworzyli wieko niedawno złożonej do grobu trumny. Całe życie przeleciało mu przed oczami. Uniósł powieki, a jego wzrok zarejestrował jak bezwładne ciało upada obok niego. Świat wokół niego wirował, gdy spoglądał na martwą Kath. Krwi było o wiele mniej, niż się spodziewał, jednak i tak sączyła się z brzucha dziewczyny. Gęsta i czarna niczym ropa. Ciało leżało w bezruchu, z wyjątkiem małego palca u ręki, który drgał delikatnie.
- Coś ty narobił? – warknął i na czworaka doczłapał się do dziewczyny. Pomimo, że go wystawiła, nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. Do cholery, była niewinna, a ten skurwiel pozbawił jej życia. W tamtym momencie znienawidził go jeszcze bardziej. Przyłożył dwa palce do szyi dziewczyny i wyczuł delikatne tętno, które ustało po chwili. Coś ukłuło go w okolicy serca. Spojrzał na Michaela spode łba, z rządzą mordu wypisaną na twarzy. Zacisnął mocno szczękę, przez co drgała lekko.
- Nie była mi już potrzebna – wzruszył ramionami, jakby od niechcenia.
- Zabiłeś ją ty gnoju… - wysyczał, ostatkiem sił podnosząc się na równe nogi. Oczywiście zaraz tego pożałował, bowiem Micheal błyskawicznie zamachnął się i wbił pięść w lewy policzek towarzysza. Justin zachwiał się i z powrotem wylądował na podłodze, twarzą do paneli. Wypluł z ust flegmę, zabarwioną na czerwona i przetarł wargi wierzchem dłoni.
- Zabiłem też Hope. Co z tego? – zarechotał złowrogo. Na same wspomnienie dziewczyny, ciałem Justina wstrząsnął zimny dreszcz. Odżyły w nim uczucia, które maskował przez cały rok. Rzucił spojrzeniem po pomieszczeniu, aż wreszcie zatrzymał je na leżącym na ziemi pistolecie. Upewniwszy się, że Michael nie przewidział jego zamiarów, wyciągnął rękę w tamtym kierunku. Zaraz jednak poczuł na nadgarstku ciężki but bruneta. Dociskał podeszwę z każdą sekundę, a Justin niemal słyszał pękające pod tym ciężarem kości. – Nie radziłbym – pokręcił głowa, wciąż chichocząc pod nosem. Pochylił się ku swojemu przeciwnikowi, zacisnął pięść na materiale jego koszulki i z powrotem podniósł go do pionu. Sekundę później rzucił nim na kanapę. Złapał w ręce krzesło i ustawił je naprzeciw Hunta, po czym wygodnie się na nim rozsiadł.
- Chcę opowiedzieć ci o tym, jak zajebiście czułem się pozbawiając jej życia – wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu, a z kieszeni spodni wyciągnął nóż. – A ty spokojnie tego wysłuchasz.
- Jesteś psycholem – warknął Justin. Nie minęła sekunda, a pięść Michaela uderzyła w otwartą ranę w udzie szatyna. Hunt zagryzł wargi tako mocno, że poczuł w ustach metaliczny smak.
Tak jak się zarzekł, opowiedział fragment po fragmencie, całą historię tamtego wieczoru. Nie pominął żadnego szczegółu. To tylko spotęgowało wyrzuty sumienia Justina i dodatkowo odświeżyło mu pamięć. Pokłócili się. Nawet nie pamiętał o co dokładnie poszło. Zapewne o jakąś błahostkę, która doprowadziła do takiej tragedii. Hope opuściła jego mieszkania, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. A uparty Justin, nawet nie zamierzał za nią biec, pewny swoich racji. Pech chciał, że właśnie wtedy spotkała Michaela. Stracił ją w tak bezmyślny sposób i gdyby tylko mógł cofnąć czas…
Ostatnią rzeczą, która po niej została, była ta przeklęta wiadomość na poczcie głosowej.
Justin… Wiem, że jesteś zły, ale… Jestem w samochodzie z twoim kolegą. Zaproponował, że mnie podwiezie… Nie sądzę, żebyśmy jechali do domu, Jus. Wszędzie czuję ten pieprzony zapach cynamonu. Naprawdę się boję. Chyba jestem w niebezpieczeństwie. Błagam, Justin. Pomóż mi.
Powtórzył te słowa w głowie po raz tysięczny, jakby tym razem miały one nabrać nowego znaczenia. Jakim cudem trafił na Michaela, skoro Hope nawet o tym nie wspomniała? Otóż w ich otoczeniu znajdowała się tylko jedna osoba, która bezustannie żuła cynamonową gumę do żucia. Kiedy jeszcze się kolegowali Justin próbował dowiedzieć się, co takiego ma w sobie ta balonówka, ale gdy tylko włożył ją do ust, zachciało mu się wymiotować. Michael natomiast uwielbiał ten smak, tak samo jak teraz.
- Mój błąd, że wtedy żułem gumę – przyznał na głos brunet, ale nie zamierzał się tym przejmować. Wiedział bowiem, że ludzie uczą się na błędach i na przyszłość będzie o wiele mądrzejszy w tej kwestii. – Może podświadomie liczyłem na to, że się domyślisz. Chciałem, żebyś mnie nienawidził .
- Dlaczego to zrobiłeś? – musiał spytać, inaczej nie wyszedłby stąd, albo nie umarłby w spokoju.
- Kiedy Hope pojawiła się w twoim życiu, kompletnie mnie olałeś. Przyjaźniliśmy się, stary. Od dziecka! – krzyknął i wstał, zaczynając nerwowo krążyć po pokoju. W końcu zatrzymał się w miejscu i spojrzał na byłego kolegę. – A nagle jakaś pierwsza lepsza laska to zepsuła. Nie mogłem tego znieść. W pewnym momencie w ogóle przestałem się dla ciebie liczyć. Stary, nie robi się takich rzeczy swoim przyjaciołom.
- Cóż, i nie zabija się ich dziewczyn – prychnął pod nosem Hunt, na co Michael spojrzał na niego gniewnie.
- Musiałem to zrobić, żebyś wreszcie zwrócił na mnie pierdoloną uwagę! – ryknął i z rozpędu kopnął w półkę. Rzeczy, które się na niej znajdowały zleciały na dół, rozbijając się na kawałeczki, ale brunet nawet się tym nie przejął. Justin zrozumiał w czym tkwił problem chłopaka. Musiał wykorzystać jego roztargnienie i zacząć grać. Powoli wstał, wysuwając rękę w geście poddania się.
- Masz rację. To moja wina – mruknął, spuszczając wzrok. Musiał wyglądać na skruszonego.
Obserwował reakcję towarzysza. Na te słowa głowa Michaela uniosła się lekko, a źrenice rozszerzyły się nienaturalnie. Hunt uznał to jako przyzwolenie, więc zrobił krok w jego stronę. Brunet nawet nie drgnął.
- Chciałem tylko cię odzyskać – wychlipał, pociągając mocno nosem. Justin stał już tak blisko, że zdołał wyciągnąć z ręki Michaela nóż, a później przycisnął bruneta do swojej klatki piersiowej, by dać mu poczucie bezpieczeństwa. Chłopak oparł brodę na barku Hunta, ponieważ był od niego wyższy. – Przepraszam – wyszeptał tak cicho, że Justin ledwo to usłyszał.
Ale było już za późno na jakiekolwiek przeprosiny.
Szatyn zamknął oczy, odliczył w myślach do dziesięciu i wbił srebrne ostrze w brzuch towarzysza. Ciało Michaela osunęło się lekko w jego ramionach, jakby nagle stracił grunt pod nogami.
- To ja przepraszam – szepnął do ucha bruneta. Michael zdołał jedynie unieść głowę, by po raz ostatni spojrzeć na swojego byłego przyjaciela. Justin z trudem nawiązał z nim kontakt wzrokowy. Po prostu nie mógł dłużej na niego patrzeć. To była chyba najtrudniejsza decyzja, jaką podjął. Sekundę później z ust czarnowłosego wylała się stróżka szkarłatnej krwi, która zostawiła ślad na ubraniu szatyna. Delikatnie położył bezwładne i coraz zimniejsze ciało na podłogę, po czym przymknął powieki przyjaciela.
Grzmiący, donośny alarm rozbrzmiewał z wszystkich stron. Zasłonił uszy, rozglądając się dookoła. Rycząca syrena o mało nie sprawiła, że serce Justina wyskoczyło z piersi. Jednak kiedy ponownie spojrzał na dwa martwe ciała, powstrzymał emocje.
Zmęczony usiadł na ziemi, a potem przeturlał się na plecy i wypuścił z ust powietrze. Przez moment miał wrażenie, że wyzionął własnego ducha.

Błądziła wzrokiem po najbliższej okolicy, próbując odciągnąć myśli od Justina. Powoli zaczynała tracić nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Wyobrażenie, że nigdy więcej nie będzie mogła podziękować mu za kilkakrotne uratowanie życia, zżerało ją od środka. Bała się. Bardziej niż wtedy, gdy Dan szarpał ją za włosy i prowadził w nieznanym kierunku. Potrząsnęła głową, nie chcąc, aby kolejne łzy wypłynęły z kącików jej oczu.
W tym samym momencie zobaczyła wyłaniającą się z wnętrza mieszkania postać. Serce zaczęło uderzać o żebra Hazel jak oszalał. Momentalnie uniosła się do pozycji siedzącej, a potem chwyciła za klamkę i wysiadła na zewnątrz. Odrzuciła ból na bok, skupiają całą swoją uwagę na chłopaku, który powoli zmierzał w jej stronę. Kulał, przez co wywołał u niej kolejną falę strachu, ale najważniejsze było to, że żył. Justin Hunt naprawdę przetrwał.
Zatrzymał się w odległości kilku metrów. Pojedyncze, zlepione od krwi kosmyki miodowych włosów opadały na jego czoło, zasłaniając niesamowite i hipnotyzujące tęczówki. Klatka piersiowa szatyna unosiła się i opadała, z trudem napełniając się świeżym powietrzem, natomiast jego skóra zalana była zimnym potem. Rwał go każdy mięsień. Wciąż zaczerwienione zadrapania i fioletowe siniaki zdobiły całe ciało Hunta. Jednak nie mogło się to równać z ciężarem emocjonalnym, jaki przyszło mu udźwignąć w ciągu Czystki.
Zrobił krok naprzód, opierając ręce na dachu samochodu. Jednocześnie uwięził Hazel między swoimi silnymi ramionami, które wciąż drżały ze zmęczenia. Choć Czystka dobiegła końca, wciąż odnosił wrażenie, że ktoś czai się za najbliższym rogiem z chęcią zabicia go. Było mu już wszystko jedno. W ciągu jednej nocy zrozumiał, że należy żyć chwilą i nie oglądać się za siebie. Nigdy. Wspomnienia bowiem wiązały się nie tylko z przyjemnymi uczuciami, ale również z cierpieniem, które potrafiło doszczętnie zniszczyć człowieka.
Nie wiele myśląc, począł pochylać się w kierunku blondynki. Nawet nie protestowała. Chociaż zakręciło jej się w głowie od nadmiaru nowych doświadczeń, nie wycofała się. Spokojnie czekała na to, co ma się wydarzyć. I wreszcie spragnione, gorące wargi chłopaka przylgnęły do jej  spierzchniętych ust. Justin całował ją namiętnie i zachłannie, jakby całe jego życie od tego zależało. Nie przestawał nawet, gdy powinien zaczerpnąć powietrza. Hazel była pierwszą dziewczyną, którą pocałował, odkąd stracił Hope. Nie chciał się spieszyć. Wreszcie w jego umyśle zapaliła się czerwona lampka, zmuszając go do oderwania się od Lloyd.
- Przepraszam – wyszeptał, przejeżdżając kącikiem ust po swoich wargach, czym nieświadomie rozpraszał towarzyszkę. – Obiecałem sobie, że jeśli przeżyję, to cię pocałuję.
Uśmiechnął się, ale nikt nie wiedział, że był wrakiem człowieka.
Nikt, oprócz niej.

24 komentarze:

  1. Jejo to zakończenie! Idealny rozdział jak zawsze :D genialne naprawdę dobra akcja!
    Czekam nn @yeeahme

    OdpowiedzUsuń
  2. o mój boże idealne zakończenie adsfdgfhghfndhe /pfctpxyne

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww Świetny ;33
    a zakończenie vdgdhcsbkb <3
    czekam na następny :)) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, to zakończenie jest genialne! <3
    przez chwilę bałam się, że Justin tego nie przeżyje, ale tak się nie stało! <3
    KOCHAM! <3
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  5. o Jezu ! jaka ulga ! jak dobrze, że wyszedł z tego cały ! tak się cieszę..najlepsze zakończenie<3 awwww
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezusie cudowne zakończenie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny rozdział, końcówka. nie mogę doczekać się Epilogu. Cudowne opowiadanie, szkoda że już niestety koniec.. Fajnie by było czytać dalej co u Justina i Hazel. Mmiłego wieczoru<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział zaisty!
    Nie przypuszczałam że zakocham się tak w tym ff hehs no cóż jesteś genialna i tyle :)
    nie spodziewałam się że Justin pocałuje Hazel było to dla mnie zaskoczenie ale powiem Ci że cieszę się że to zrobił nareszcie no!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny jak zawsze :) xx
    A zakończenie hdhdjd *.*
    Życzę weny:)
    Xx
    @Natalia44x

    OdpowiedzUsuń
  10. awwwwwwwwwwwwwwww.....końcówka najlepsza ! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku nie wierze że to już koniec, to było najlepsze ff jakie kiedykolwiek w życiu czytałam! Końcówka była cudowna choć przez ten cały czas bałam sie że Justin tego nie przeżyje.. Nie moge doczekać sie już epilogu! Troche mi smutno że to już koniec ale w końcu wszystko ma swoje zakończenie :)
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. chyba nie pgodzę się z faktem, że to już koniec. jedno z najlepszych ff jakie do tej pory czytałam a przerobiłam ich sporo.

    @rabatkaa

    OdpowiedzUsuń
  13. i koniec.. dlaczego? to było takie.. takie dobre! czuję nie dosyt! chcę więcej, chcę mi się płakać bo skończyłaś. Jus się uratował, przetrwał,pocałowali się. Co będzie z nimi dalej ;cc błagam zrób drugą część! ;c czekam na epilog xoxo

    OdpowiedzUsuń
  14. wooow no takiego czegoś to się nie spodziewałam w życiu bym nie pomyślała,ze zabił Hope bo był zazdrosny,że Justin spędza czas z nią a nie z wtedy przyjacielem....jak dobrze,że Justinowi nic takiego się nie stało no i przeżył i uuu no brawo pocałowali się ;D szkoda tylko,ze to juz koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  15. wspaniały rozdział ♥
    cieszę się, że Justin żyje i pocałował Hazel, jestem bardzo ciekawa jakie relacje będą pomiędzy tą dwójką :3
    nie mogę doczekać się następnego rozdziału
    zapraszam do mnie xx
    fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. O BOŻE ! O BOŻE ! Świetny rozdział !!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja chce jeszcze 100 takich rozdziałów! Błagam daj mi ich! :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie spodziewałam się tego! Myślałam ze Justin zginie i bardzo cieszę się z tego co się wydarzyło! Idealny rozdział szkoda jednak ze to juz ostatni... Czekam na epilog!

    OdpowiedzUsuń
  19. o kurczaczki <3 jakie to kochane <3 matko dzisiaj przeczytałam i sie zakochaąłm <3 kurde jakie to było piekne <3 i to zakończenie <3 matko mam fangirl <3 wczoraj wieczorem i dzisiaj od rana przeczytałam ten fanfic i jest genialny <3 nie moge sie doczekać epilogu <3 kocham cie <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowne! Dziękuje za napisanie tego wspaniałego opowiadania. Dawno nie czytałem. Ty mnie do tego zmusiłaś <3

    OdpowiedzUsuń