Włosy
na ciele Hazel Lloyd stanęły dęba, gdy wszystkie ptaki wyłoniły się z drzewa i
poszybowały ku górze. Spowodowane to było głośnym hukiem, dochodzącym z
mieszkania naprzeciw. Dziewczyna domyślała się, co to oznaczało, ale wciąż nie
chciała przyjąć tego do wiadomości. W zamian wpatrywała się beznamiętnie w
błękitne niebo pokryte stadem czarnych kruków. Spojrzała na zegarek i zagryzła
wargę, uświadamiając sobie, że minęło ponad dziesięć minut, odkąd Justin
zniknął z zasięgu jej wzroku.
Coś
ścisnęło jej żołądek, miała wrażenie, że za chwilę zwymiotuję ze stresu. Serce
biło tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z piersi i uciec daleko stąd. Tonęła w
morzu zamieszania.
-
Powinniśmy to sprawdzić – powiedziała najgłośniejszym szeptem, na jaki było ją
stać. Zastanawiała się czy jej głos brzmiał tak samo niepewnie, jak się czuła.
Chwyciła za klamkę, gotowa do wyjścia, lecz Rudy złapał ją za rękę i pokiwał
głową. W jego oczach kryło się coś na wzór rozczarowania. Względem Hazel.
Kompletnie tego nie rozumiała. Co miał na myśli?
-
Poradzi sobie – zapewnił ją oschłym tonem i dalej wpatrywał się drzwi
mieszkania, z nadzieją, że zaraz ujrzy w nich przyjaciela. Stresował się równie
mocno co Hazel, ale nie zamierzał dać tego po sobie poznać. Bo niby na kogo by
wtedy wyszedł? Zwykłego tchórza! Znał możliwości swojego kolegi i był pewny, że
sobie poradzi. Inaczej nie nazywałby się Justin Hunt.
Hazel
opadła zrezygnowana na tylne siedzenie, krzywiąc się z bólu, który rozsadzał ją
od środka.
Dziwna
cisza przyprawiła go o gęsią skórkę, zupełnie jakby otworzyli wieko niedawno
złożonej do grobu trumny. Całe życie przeleciało mu przed oczami. Uniósł
powieki, a jego wzrok zarejestrował jak bezwładne ciało upada obok niego. Świat
wokół niego wirował, gdy spoglądał na martwą Kath. Krwi było o wiele mniej, niż
się spodziewał, jednak i tak sączyła się z brzucha dziewczyny. Gęsta i czarna
niczym ropa. Ciało leżało w bezruchu, z wyjątkiem małego palca u ręki, który drgał
delikatnie.
-
Coś ty narobił? – warknął i na czworaka doczłapał się do dziewczyny. Pomimo, że
go wystawiła, nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. Do cholery, była niewinna,
a ten skurwiel pozbawił jej życia. W tamtym momencie znienawidził go jeszcze
bardziej. Przyłożył dwa palce do szyi dziewczyny i wyczuł delikatne tętno,
które ustało po chwili. Coś ukłuło go w okolicy serca. Spojrzał na Michaela
spode łba, z rządzą mordu wypisaną na twarzy. Zacisnął mocno szczękę, przez co
drgała lekko.
-
Nie była mi już potrzebna – wzruszył ramionami, jakby od niechcenia.
-
Zabiłeś ją ty gnoju… - wysyczał, ostatkiem sił podnosząc się na równe nogi.
Oczywiście zaraz tego pożałował, bowiem Micheal błyskawicznie zamachnął się i
wbił pięść w lewy policzek towarzysza. Justin zachwiał się i z powrotem
wylądował na podłodze, twarzą do paneli. Wypluł z ust flegmę, zabarwioną na
czerwona i przetarł wargi wierzchem dłoni.
-
Zabiłem też Hope. Co z tego? – zarechotał złowrogo. Na same wspomnienie
dziewczyny, ciałem Justina wstrząsnął zimny dreszcz. Odżyły w nim uczucia,
które maskował przez cały rok. Rzucił spojrzeniem po pomieszczeniu, aż wreszcie
zatrzymał je na leżącym na ziemi pistolecie. Upewniwszy się, że Michael nie
przewidział jego zamiarów, wyciągnął rękę w tamtym kierunku. Zaraz jednak
poczuł na nadgarstku ciężki but bruneta. Dociskał podeszwę z każdą sekundę, a
Justin niemal słyszał pękające pod tym ciężarem kości. – Nie radziłbym –
pokręcił głowa, wciąż chichocząc pod nosem. Pochylił się ku swojemu
przeciwnikowi, zacisnął pięść na materiale jego koszulki i z powrotem podniósł
go do pionu. Sekundę później rzucił nim na kanapę. Złapał w ręce krzesło i
ustawił je naprzeciw Hunta, po czym wygodnie się na nim rozsiadł.
-
Chcę opowiedzieć ci o tym, jak zajebiście czułem się pozbawiając jej życia –
wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu, a z kieszeni spodni wyciągnął nóż. – A ty
spokojnie tego wysłuchasz.
-
Jesteś psycholem – warknął Justin. Nie minęła sekunda, a pięść Michaela
uderzyła w otwartą ranę w udzie szatyna. Hunt zagryzł wargi tako mocno, że
poczuł w ustach metaliczny smak.
Tak
jak się zarzekł, opowiedział fragment po fragmencie, całą historię tamtego
wieczoru. Nie pominął żadnego szczegółu. To tylko spotęgowało wyrzuty sumienia
Justina i dodatkowo odświeżyło mu pamięć. Pokłócili się. Nawet nie pamiętał o
co dokładnie poszło. Zapewne o jakąś błahostkę, która doprowadziła do takiej
tragedii. Hope opuściła jego mieszkania, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. A
uparty Justin, nawet nie zamierzał za nią biec, pewny swoich racji. Pech
chciał, że właśnie wtedy spotkała Michaela. Stracił ją w tak bezmyślny sposób i gdyby tylko mógł
cofnąć czas…
Ostatnią
rzeczą, która po niej została, była ta przeklęta wiadomość na poczcie głosowej.
Justin… Wiem, że jesteś zły, ale…
Jestem w samochodzie z twoim kolegą. Zaproponował, że mnie podwiezie… Nie
sądzę, żebyśmy jechali do domu, Jus. Wszędzie czuję ten pieprzony zapach
cynamonu. Naprawdę się boję. Chyba jestem w niebezpieczeństwie. Błagam, Justin.
Pomóż mi.
Powtórzył
te słowa w głowie po raz tysięczny, jakby tym razem miały one nabrać nowego
znaczenia. Jakim cudem trafił na Michaela, skoro Hope nawet o tym nie
wspomniała? Otóż w ich otoczeniu znajdowała się tylko jedna osoba, która
bezustannie żuła cynamonową gumę do żucia. Kiedy jeszcze się kolegowali Justin
próbował dowiedzieć się, co takiego ma w sobie ta balonówka, ale gdy tylko
włożył ją do ust, zachciało mu się wymiotować. Michael natomiast uwielbiał ten
smak, tak samo jak teraz.
-
Mój błąd, że wtedy żułem gumę – przyznał na głos brunet, ale nie zamierzał się
tym przejmować. Wiedział bowiem, że ludzie uczą się na błędach i na przyszłość
będzie o wiele mądrzejszy w tej kwestii. – Może podświadomie liczyłem na to, że
się domyślisz. Chciałem, żebyś mnie nienawidził .
-
Dlaczego to zrobiłeś? – musiał spytać, inaczej nie wyszedłby stąd, albo nie
umarłby w spokoju.
-
Kiedy Hope pojawiła się w twoim życiu, kompletnie mnie olałeś. Przyjaźniliśmy
się, stary. Od dziecka! – krzyknął i wstał, zaczynając nerwowo krążyć po
pokoju. W końcu zatrzymał się w miejscu i spojrzał na byłego kolegę. – A nagle
jakaś pierwsza lepsza laska to zepsuła. Nie mogłem tego znieść. W pewnym
momencie w ogóle przestałem się dla ciebie liczyć. Stary, nie robi się takich
rzeczy swoim przyjaciołom.
-
Cóż, i nie zabija się ich dziewczyn – prychnął pod nosem Hunt, na co Michael
spojrzał na niego gniewnie.
-
Musiałem to zrobić, żebyś wreszcie zwrócił na mnie pierdoloną uwagę! – ryknął i
z rozpędu kopnął w półkę. Rzeczy, które się na niej znajdowały zleciały na dół,
rozbijając się na kawałeczki, ale brunet nawet się tym nie przejął. Justin
zrozumiał w czym tkwił problem chłopaka. Musiał wykorzystać jego roztargnienie
i zacząć grać. Powoli wstał, wysuwając rękę w geście poddania się.
-
Masz rację. To moja wina – mruknął, spuszczając wzrok. Musiał wyglądać na
skruszonego.
Obserwował
reakcję towarzysza. Na te słowa głowa Michaela uniosła się lekko, a źrenice
rozszerzyły się nienaturalnie. Hunt uznał to jako przyzwolenie, więc zrobił
krok w jego stronę. Brunet nawet nie drgnął.
-
Chciałem tylko cię odzyskać – wychlipał, pociągając mocno nosem. Justin stał
już tak blisko, że zdołał wyciągnąć z ręki Michaela nóż, a później przycisnął
bruneta do swojej klatki piersiowej, by dać mu poczucie bezpieczeństwa. Chłopak
oparł brodę na barku Hunta, ponieważ był od niego wyższy. – Przepraszam –
wyszeptał tak cicho, że Justin ledwo to usłyszał.
Ale
było już za późno na jakiekolwiek przeprosiny.
Szatyn
zamknął oczy, odliczył w myślach do dziesięciu i wbił srebrne ostrze w brzuch
towarzysza. Ciało Michaela osunęło się lekko w jego ramionach, jakby nagle
stracił grunt pod nogami.
-
To ja przepraszam – szepnął do ucha bruneta. Michael zdołał jedynie unieść
głowę, by po raz ostatni spojrzeć na swojego byłego przyjaciela. Justin z
trudem nawiązał z nim kontakt wzrokowy. Po prostu nie mógł dłużej na niego
patrzeć. To była chyba najtrudniejsza decyzja, jaką podjął. Sekundę później z
ust czarnowłosego wylała się stróżka szkarłatnej krwi, która zostawiła ślad na
ubraniu szatyna. Delikatnie położył bezwładne i coraz zimniejsze ciało na
podłogę, po czym przymknął powieki przyjaciela.
Grzmiący,
donośny alarm rozbrzmiewał z wszystkich stron. Zasłonił uszy, rozglądając się
dookoła. Rycząca syrena o mało nie sprawiła, że serce Justina wyskoczyło z
piersi. Jednak kiedy ponownie spojrzał na dwa martwe ciała, powstrzymał emocje.
Zmęczony
usiadł na ziemi, a potem przeturlał się na plecy i wypuścił z ust powietrze.
Przez moment miał wrażenie, że wyzionął własnego ducha.
Błądziła
wzrokiem po najbliższej okolicy, próbując odciągnąć myśli od Justina. Powoli
zaczynała tracić nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Wyobrażenie, że
nigdy więcej nie będzie mogła podziękować mu za kilkakrotne uratowanie życia,
zżerało ją od środka. Bała się. Bardziej niż wtedy, gdy Dan szarpał ją za włosy
i prowadził w nieznanym kierunku. Potrząsnęła głową, nie chcąc, aby kolejne łzy
wypłynęły z kącików jej oczu.
W
tym samym momencie zobaczyła wyłaniającą się z wnętrza mieszkania postać. Serce
zaczęło uderzać o żebra Hazel jak oszalał. Momentalnie uniosła się do pozycji
siedzącej, a potem chwyciła za klamkę i wysiadła na zewnątrz. Odrzuciła ból na
bok, skupiają całą swoją uwagę na chłopaku, który powoli zmierzał w jej stronę.
Kulał, przez co wywołał u niej kolejną falę strachu, ale najważniejsze było to,
że żył. Justin Hunt naprawdę przetrwał.
Zatrzymał
się w odległości kilku metrów. Pojedyncze, zlepione od krwi kosmyki miodowych
włosów opadały na jego czoło, zasłaniając niesamowite i hipnotyzujące tęczówki.
Klatka piersiowa szatyna unosiła się i opadała, z trudem napełniając się
świeżym powietrzem, natomiast jego skóra zalana była zimnym potem. Rwał go
każdy mięsień. Wciąż zaczerwienione zadrapania i fioletowe siniaki zdobiły całe
ciało Hunta. Jednak nie mogło się to równać z ciężarem emocjonalnym, jaki
przyszło mu udźwignąć w ciągu Czystki.
Zrobił
krok naprzód, opierając ręce na dachu samochodu. Jednocześnie uwięził Hazel
między swoimi silnymi ramionami, które wciąż drżały ze zmęczenia. Choć Czystka
dobiegła końca, wciąż odnosił wrażenie, że ktoś czai się za najbliższym rogiem
z chęcią zabicia go. Było mu już wszystko jedno. W ciągu jednej nocy zrozumiał,
że należy żyć chwilą i nie oglądać się za siebie. Nigdy. Wspomnienia bowiem
wiązały się nie tylko z przyjemnymi uczuciami, ale również z cierpieniem, które
potrafiło doszczętnie zniszczyć człowieka.
Nie
wiele myśląc, począł pochylać się w kierunku blondynki. Nawet nie protestowała.
Chociaż zakręciło jej się w głowie od nadmiaru nowych doświadczeń, nie wycofała
się. Spokojnie czekała na to, co ma się wydarzyć. I wreszcie spragnione, gorące
wargi chłopaka przylgnęły do jej
spierzchniętych ust. Justin całował ją namiętnie i zachłannie, jakby
całe jego życie od tego zależało. Nie przestawał nawet, gdy powinien zaczerpnąć
powietrza. Hazel była pierwszą dziewczyną, którą pocałował, odkąd stracił Hope.
Nie chciał się spieszyć. Wreszcie w jego umyśle zapaliła się czerwona lampka,
zmuszając go do oderwania się od Lloyd.
-
Przepraszam – wyszeptał, przejeżdżając kącikiem ust po swoich wargach, czym
nieświadomie rozpraszał towarzyszkę. – Obiecałem sobie, że jeśli przeżyję, to
cię pocałuję.
Uśmiechnął
się, ale nikt nie wiedział, że był wrakiem człowieka.
Nikt,
oprócz niej.
Jejo to zakończenie! Idealny rozdział jak zawsze :D genialne naprawdę dobra akcja!
OdpowiedzUsuńCzekam nn @yeeahme
hdjsbsisbsjksgshs <3
OdpowiedzUsuńo mój boże idealne zakończenie adsfdgfhghfndhe /pfctpxyne
OdpowiedzUsuńAwww Świetny ;33
OdpowiedzUsuńa zakończenie vdgdhcsbkb <3
czekam na następny :)) @nxd69
Boże, to zakończenie jest genialne! <3
OdpowiedzUsuńprzez chwilę bałam się, że Justin tego nie przeżyje, ale tak się nie stało! <3
KOCHAM! <3
@saaalvame
o Jezu ! jaka ulga ! jak dobrze, że wyszedł z tego cały ! tak się cieszę..najlepsze zakończenie<3 awwww
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Jezusie cudowne zakończenie!!!!
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, końcówka. nie mogę doczekać się Epilogu. Cudowne opowiadanie, szkoda że już niestety koniec.. Fajnie by było czytać dalej co u Justina i Hazel. Mmiłego wieczoru<3
OdpowiedzUsuńRozdział zaisty!
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam że zakocham się tak w tym ff hehs no cóż jesteś genialna i tyle :)
nie spodziewałam się że Justin pocałuje Hazel było to dla mnie zaskoczenie ale powiem Ci że cieszę się że to zrobił nareszcie no!
KOCHAM TO ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze :) xx
OdpowiedzUsuńA zakończenie hdhdjd *.*
Życzę weny:)
Xx
@Natalia44x
awwwwwwwwwwwwwwww.....końcówka najlepsza ! <3
OdpowiedzUsuńJejku nie wierze że to już koniec, to było najlepsze ff jakie kiedykolwiek w życiu czytałam! Końcówka była cudowna choć przez ten cały czas bałam sie że Justin tego nie przeżyje.. Nie moge doczekać sie już epilogu! Troche mi smutno że to już koniec ale w końcu wszystko ma swoje zakończenie :)
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
chyba nie pgodzę się z faktem, że to już koniec. jedno z najlepszych ff jakie do tej pory czytałam a przerobiłam ich sporo.
OdpowiedzUsuń@rabatkaa
i koniec.. dlaczego? to było takie.. takie dobre! czuję nie dosyt! chcę więcej, chcę mi się płakać bo skończyłaś. Jus się uratował, przetrwał,pocałowali się. Co będzie z nimi dalej ;cc błagam zrób drugą część! ;c czekam na epilog xoxo
OdpowiedzUsuńwooow no takiego czegoś to się nie spodziewałam w życiu bym nie pomyślała,ze zabił Hope bo był zazdrosny,że Justin spędza czas z nią a nie z wtedy przyjacielem....jak dobrze,że Justinowi nic takiego się nie stało no i przeżył i uuu no brawo pocałowali się ;D szkoda tylko,ze to juz koniec :(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział ♥
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Justin żyje i pocałował Hazel, jestem bardzo ciekawa jakie relacje będą pomiędzy tą dwójką :3
nie mogę doczekać się następnego rozdziału
zapraszam do mnie xx
fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl
O BOŻE ! O BOŻE ! Świetny rozdział !!!!
OdpowiedzUsuńJa chce jeszcze 100 takich rozdziałów! Błagam daj mi ich! :(
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego! Myślałam ze Justin zginie i bardzo cieszę się z tego co się wydarzyło! Idealny rozdział szkoda jednak ze to juz ostatni... Czekam na epilog!
OdpowiedzUsuńkuzwa mac
OdpowiedzUsuńo kurczaczki <3 jakie to kochane <3 matko dzisiaj przeczytałam i sie zakochaąłm <3 kurde jakie to było piekne <3 i to zakończenie <3 matko mam fangirl <3 wczoraj wieczorem i dzisiaj od rana przeczytałam ten fanfic i jest genialny <3 nie moge sie doczekać epilogu <3 kocham cie <3
OdpowiedzUsuńCudowne! Dziękuje za napisanie tego wspaniałego opowiadania. Dawno nie czytałem. Ty mnie do tego zmusiłaś <3
OdpowiedzUsuń