Od
dawna bał się tego, co może zobaczyć. Nie wyobrażał sobie jednak, że widok za
drzwiami, przerazi go do tego stopnia, że będzie miał ochotę krzyczeć z
rozpaczy. Otworzył szeroko oczy i przełknął ślinę. Cztery pary oczu skierowały
się prosto na niego i nawet nie dbał, że momentalnie, jak na zawołanie ruszyli
w jego stronę.
Bez
namysłu sięgnął za szlufkę spodni i chwycił w dłonie czarny, połyskujący
pistolet. Po raz kolejny sytuacja zmusiła chłopaka, do posłużenia się tym
przedmiotem. Walczył sam ze sobą. Tak naprawdę nie chciał już nikogo krzywdzić,
ale gdy tylko pomyślał o bezbronnej Hazel, wzbierała w nim złość. Wtedy miał
ochotę rozwalić wszystko, co stanie mu na drodze. Przycisnął palec wskazujący
do spustu. Huk przeciął powietrze tuż przy jego uchu, a na posadzkę opadł ledwo
dostrzegalny pył. Pocisk, jakby w przyśpieszonym tempie uderzył prosto w ciało
mężczyzny, który jako pierwszy wyrwał się do biegu. Nagle zaprzestał marszu i
upadł powalony na ziemię. Momentalnie z rany pociekła strużka krwi.
-
Do ściany! – krzyknął Hunt. Nie chciał, aby stawiali opór, bo w innym wypadku
znów musiałby posłużyć się bronią. – Powiedziałem coś! – podniósł głos do tego
stopnia, że aż zabrzęczało mu w uszach. Rudy bez żadnego rozkazu stanął obok
przyjaciela i wycelował pistolet w starszą kobietę. Z trudem na nią spojrzał. W
jej tęczówkach krył się strach, jednak Gray nie miał litości dla takiego
potwora. Jeśli będzie musiał, strzeli bez mrugnięcia okiem.
Kobieta
oraz dwójka dzieci momentalnie wycofała się, napierając plecami na najbliższą
ścianę. Justin nie przestając wymachiwać bronią w ich stronę, powoli zaczął
zmierzać ku Hazel. Klęknął obok niej i nagle cały świat przestał istnieć. Ciało
odmówiło mu posłuszeństwa. Bezwiednie poluzował uścisk, powodując, że pistolet
upadł na podłogę.
Ciało
Hazel prezentowało się więcej niż okropnie, ponieważ zostało ponacinanie w
wielu miejscach. Instynktownie podwinął rękawy bluzy i zaczął dociskać zimną
dłoń do ran, z których ponownie wysączyła się krew. Lloyd nawet nie
zareagowała. Rejestrowała wszystko, co działo się wokół, jednak nie mogła mówić
i się ruszać.
-
Zostań ze mną – mruknął bardziej do siebie, niżeli do niej. Sam nie był pewny
czy w ogóle go usłyszy. Uniósł delikatnie ciało dziewczyny i przyciskając do
swojej klatki piersiowej, starał się wziąć ją w ramiona. Łzy, które napłynęły
chłopakowi do oczu, utrudniały widoczność. Wstał ostatkiem sił, a kiedy
skierował się do wyjścia, zamarł.
Kobieta
w niebieskiej sukience stała naprzeciw z pistoletem wycelowanym prosto w serce
Hunta. Wszystko działo się jak przez mgłę. Miał wrażenie, że znalazł się w
filmie akcji. Przeklął dzień, w którym wymyślili to pieprzone „święto”. Resztę
sytuacji oglądał w przyśpieszeniu. Nim kobieta nacisnęła spust, padła na
podłogę i zalała ją kałuża świeżej krwi. Justin powłóczył zdezorientowany
spojrzeniem dookoła i zatrzymał je na Rudym. Ręce trzęsły mu się z nadmiaru
emocji, jednak na jego twarzy wciąż malował się kamienny wyraz twarzy.
-
Bang, Bang, jesteś martwa – zaśmiał się pod nosem, ale zaraz po tym na twarzy
chłopaka namalował się grymas smutku. Starał się trzymać, ale zrozumiał, że
właśnie odebrał komuś życie. To był zdecydowanie najgorszy dzień w jego całym
życiu. – Nie dziękuj – machnął ręką, uśmiechając się przez łzy w momencie,
kiedy Justin otwierał usta, by coś powiedzieć.
Hunt
milczał, choć pragnął wyrazić, jak bardzo był wdzięczy. Nie każdy ratuje ci
przecież dupsko przed szaloną, bogatą kobietą po czterdziestce. Wywrócił
oczami, bowiem zdziwiły go własne myśli. Poprosił, aby Rudy wyciągnął z
kieszeni spodni jednego z umarlaków, kluczki. Skoro mieli tyle kasy, by kupić
sobie ofiarę, musieli również posiadać auto. Drogie i markowe. Gray wykonał
polecenie kolegi i po sekundzie okręcając kluczyki na palcu, ruszył na przód.
-
Lepiej, żebyś pamiętał cokolwiek z kursu ratowniczego – szepnął Justin, na
rozluźnienie sytuacji. Sęk w tym, że nie żartował.
Życie
Hazel leżało w ich rękach.
Poruszali
się po opustoszałych ulicach czarnym Jeepem Grand Cherokee. Na dworze powoli
robiło się jasno, ale pojedyncze lampy wciąż świeciły na żółto-pomarańczowy
kolor. Pierwsze promienie słońca zaczęły wyłaniać się zza białych obłoków.
Nieświadomie dociskał pedał gazu, pragnąc jak najszybciej znaleźć się u celu.
Czas uciekał mu przez palce. Zostało mu może z dwadzieścia minut, a w dodatku
Hazel wciąż był ranna i nadal potrzebowała pomocy, której nie potrafili jej
udzielić.
Spojrzał
w lusterko i uśmiechnął się bezradnie, widząc, że Hazel również na niego zerka.
Wysiliła się by odwzajemnić ten gest, ale sekundę później na jej krągłą buzię
znów wkradł się grymas bólu. Nie mógł dłużej patrzeć jak dziewczyna cierpi.
Bezsilność rozsadzała go od środka, bo nie umiał pomóc jej w żaden sposób.
Wreszcie
zza koron wysokich drzew, zaczął wyłaniać się skromny domek na końcu ulicy.
Zatrzymał się w odpowiedniej odległości od niego, by nie wzbudzić podejrzeń.
Wcisnął się głęboko w fotel, prostując się niczym sprężyna, a z ust Justina
wymsknęło się ciężkie westchnięcie. Kolejny raz się wahał i toczył wewnętrzną
walkę z samym sobą. Miał wrażenie, że na jednym z jego ramion siedzi mały
diabełek, przekonując go, ze to świetny pomysł. Z drugiej zaś strony znajdował
się aniołek, starający się odwieść go od podjęcia decyzji, która może zaważyć
na całym życiu szatyna.
Najwyraźniej
dał po sobie poznać, że gorączkowo nad czymś rozmyśla, bo zza pleców dobiegł do
niego cichutki, słaby, dziewczęcy głos.
-
Nie musisz tego robić.
Odwrócił
się przez ramię, by obdarować dziewczynę spojrzeniem swoich szerokich źrenic.
Natychmiast jednak pożałował tego gestu, bowiem spojrzenie Hazel, niemal
krzyczało: „Nie waż się tego robić!”. Potrząsnął głową i z powrotem wlepił
puste ślepia w krajobraz, rozciągający się za szybą.
-
Muszę.
Przypomniał
sobie Hope i to jak musiała cierpieć. Przez głowę Hunta w ułamku sekundy
przeleciał huragan, składający się z wspomnień. Tych dobrych i złych. I wtedy
wszystko stało się jasne. Nie było odwrotu. Podjął decyzję i nie zamierzał się
wycofać.
-
Justin – jęknęła. – Zemsta nie jest wyjściem. Poczujesz ulgę tylko przez moment,
a potem znowu wróci pustka.
-
Nie rozumiesz – zacisnął usta w wąską linię. – Robię to, ponieważ ją kochałem,
kocham i chyba zawsze będę. A ten skurwiel zabrał mi ją, nie pozwalając się
nawet pożegnać – palce chłopaka zgięły się, formując w pięść.
Hazel
wreszcie poznała jego motyw, ale wcale jej to nie ucieszyło. Poczuła ukłucie w
okolicy serca. Czy to była zazdrość? Nie, przecież nie mogła żywić
jakichkolwiek uczuć, do chłopaka, którego właśnie poznała. A jednak, zrobiło
jej się smutno na samą myśl, że kochał kogoś tak mocno, jak ona mogła sobie
tylko wyobrażać.
Niespodziewanie
złapał za klamkę i szarpnął ją gwałtownie, powodując, że drzwi otworzyły się ze
skrzypnięciem. Hazel nie zamierzała odpuścić, więc zacisnęło mocno rękę na
ramieniu chłopaka.
-
Nie rób tego – pociągnęła nosem. Najwyraźniej płakała, ale Justin nawet na nią
nie spojrzał. Był zdeterminowany, a chęć zemsty przysłoniła mu logiczne
myślenie. – Możemy stąd odjechać i zapomnieć o tym koszmarze. Justin, proszę… -
wychlipała. Nie panowała już nad swoim ciałem. Drżała od nadmiaru emocji, a łzy
samoistnie znajdowały ujście i spływały po skórze dziewczyny.
-
Puść mnie – warknął. Zdziwił ją, oschły ton Justina. Brzmiał nienaturalnie,
odlegle. Nie poznawała go. Ujrzała w lusterku, jak jego zawsze radosne oczy,
przepełnia mrok. To była niemal chora fascynacja. Dziwny błysk w brązowych
tęczówkach, przerażał ją.
-
Jeśli nie wrócę za dziesięć minut, po prostu odjedźcie – powiedział bez żadnych
emocji w głosie. Twarz chłopaka nie wyrażała żadnych uczuć. Zachowywał się jak
robot, który jest zaprogramowany do zrobienia czegoś i tylko wypełnia swoje
obowiązki.
Wysiadł
i jednocześnie wyciągnął zza szlufki spodni, ukochaną broń. Dzisiaj przydała mu
się tyle razy i liczył na to, że tym razem też go nie zawiedzie. Nim ruszył,
upewnił się, czy aby na pewno ma pełny magazynek. Kilka dni temu zorganizował
sobie wejście do mieszkania chłopaka, poprzez dziurę w płocie. Zaczął więc
zmierzać na tyły domu, aż wreszcie wdarł się na posesję. Gdy znalazł się przy
drzwiach tarasowych, wygrzebał z kieszeni mały kluczyk i bez problemu je
otworzył. Cichutko jak myszka wszedł do środka, rozglądając się uważnie na
boki. Pistolet wciąż trzymał na wysokości swojej klatki piersiowej. Coś mu nie
pasowało. Zajrzał do każdego pokoju, ale nikogo tam nie było. Dom stał pusty, a
to nie mieściło mu się w głowie. Przecież sto razy sprawdzał, czy Michael
zamierza spędzić Czystkę w mieszkaniu.
Ze
złości kopnął w pierwszą lepszą półkę, a jego pięść znalazła się na najbliższej
ścianie. Nie poczuł ulgi, tylko tępy ból. Ze zdartych kostek pociekła krew, ale
nawet się tym nie przejął, tylko na powrót znów zacisnął pięść.
-
Czekałem na ciebie, Hunt – niski, ochrypły głos przeciął powietrze tuż obok
głowy Justina. Rozpoznał go momentalnie i nie wróżyło to nic dobrego. Przełknął
nerwowo ślinę i odwrócił się, nie dając po sobie poznać w jak wielkim szoku
był.
Kruczoczarne
włosy schowane pod kapturem bluzy tak, by wystawały spod niego tylko pojedyncze
kosmyki. Kilkudniowy zarost, czekoladowe tęczówki i arogancki uśmiech. Michael.
Stał centralnie przed Justinem z wycelowaną w niego bronią. Zimna lufa niemal
stykała się z czołem chłopaka.
Nieoczekiwany
zwrot akcji. Tego na pewno się nie spodziewał.
Nim
się zorientował Michael kopnął go w piszczel, dzięki czemu jego przeciwnik
upadł na kolana. W ułamku sekundy chwycił w garść kosmyki miodowych włosów,
zmuszając aby chłopak na niego spojrzał. Justin zadarł głowę i jedyne na co
miał ochotę to splunięcie na tę ohydną mordę. Niestety mógł o tym tylko pomarzyć,
bowiem dzieliło ich zbyt wiele centymetrów.
-
Pamiętaj, że zawsze jestem krok przed tobą – wysyczał brunet, nachylając się
nieco. Po tych słowach pociągnął szatyna w głąb pokoju i brutalnie popchnął go z powrotem na ziemię.
Hunt spojrzał na przeciwnika z rządzą mordu w oczach, ale nic nie mógł zrobić.
Wpadł w pułapkę. I co gorsza, sam się w nią wpakował. Błądził zamglonym
spojrzeniem po pomieszczeniu, chcąc znaleźć jakąś drogę ucieczki. Gdy wzrok
Justina spoczął na drzwiach, te nieoczekiwanie się otworzyły, a w ich progu
stanęła ostatnia osoba, której się spodziewał.
-
Kath – wyszeptał, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Ta wredna suka spiskowała z
Michaelem za jego plecami! W życiu nie pomyślałby, że jest do tego zdolna, a
jednak! Może tylko udawała taką głupią?
Z
wrodzoną gracją i pewnością siebie przeszła się po pokoju i usiadła na fotelu,
zakładając nogę na nogę. Uśmiechnęła się, ukazując rządek idealnie, białych
zębów.
-
Widzisz kochany, nie trzeba było mnie tak traktować – powiedziała z wyczuwalną
kpina w głosie. Tak wiele pytań kłębiło mu się pod czaszka, że aż nie potrafił
ich uporządkować. Jakim cudem Katherine zmieniła się z niewinnej idiotki w
pragnącą zemsty żmiję? Co Micheal zamierza z nim zrobić? I co najważniejsze,
jak się od ich uwolni?
-
Gratuluję, weszłaś na kolejny poziom głupoty, skoro zadzierasz właśnie ze mną –
zaśmiał się Justin pod nosem, kręcąc głową z rozbawienia. Nie wiadomo skąd,
nagle cała ta sytuacja wydała mu się strasznie komiczna, jakby grał w
beznadziejnej komedii.
Nawet
się nie oburzyła, jak zawsze miała w zwyczaju. Tylko wstała, podeszła do
Michaela i ulokowała dłoń na jego ramieniu. Następnie uśmiechnęła się, szepnęła
mu coś na ucho i pokiwała głową. Hunt próbował ją rozszyfrować, lecz niestety
nie mógł wyczytać czegokolwiek z tej zakłamanej twarzy, pozbawionej uczuć.
-
Chcesz coś dodać? – spytał, a na jej ustach namalował się najbardziej arogancki
uśmiech, jaki kiedykolwiek widział.
-
Głupia suka – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Od
razu dostał zapłatę za tak mocne słowa, ale ani przez moment nie pożałował, że
je wypowiedział. Kath kiwnęła głową w stronę czarnowłosego, który momentalnie
wyciągnął pistolet i strzelił prosto w nogę szatyna. Justin krzyknął z bólu i
od razu złapał za obolałe miejsce. Z otwartej rany w okolicy uda, sączyła się
ciemna, niemal czarna krew.
-
Pojebało cię?
-
To dopiero początek naszej zabawy – Michael kucnął obok niego i chwycił w
dłonie jego policzki, jednocześnie ściskając mu szczękę. Puścił do niego oczko
z pełną naturalnością. – Zapewniam cię, Hunt. Dzisiaj przejedziesz się
rollercoasterem, ale to będzie ostatnia jazda w twoim nędznym życiu.
Justin
bacznie obserwował poczynania towarzysza i równocześnie przyciskał rękę do
krwawiącej nogi. Potrzebował jakoś zatamować krwotok, jednak zdawał sobie
sprawę, że nie uda mu się to w żaden sposób. Michael obszedł go dookoła,
ściągając tłumik z broni i stanął za nim. Przycisnął lufę do głowy chłopaka i z
zadziornym uśmieszkiem na ustach, przycisnął spust.
Wokół
rozległ się głuchy odgłos wystrzału, a w powietrzu zawisł dziwny niepokój.
***
Wiecie, że przed nami jeszcze tylko rozdział i epilog? :(((
WIDZIELIŚCIE JUŻ NOWY WSPANIAŁY ZWIASTUN? JA OSOBIŚCIE NIE MOGĘ SIĘ NAPATRZEĆ!!!
Jeśli jesteście użytkownikami twittera, zapraszam do obserwowania konta, poświęconemu mojemu nowemu fanfiction Opiekun, które rusza już 23 stycznia! Znajdziecie tam wszystkie informacje, a z czasem i spojlery! -> @OpiekunPL
Mam nadzieję że to Rudy wszedł i strzelił a nie Michael
OdpowiedzUsuńJak mogłaś urwać w takim momencie?! Biedny Justin, on nie mógł mu tego zrobić, nie jemu, nie Justinowi... Justin nie może umrzeć no :( Prosze dodaj już ten nowy rozdział i spraw żeby Justin żył...
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
jejku szkoda ze sie juz konczy:(( bo to aktualnie moj fav ff:(
OdpowiedzUsuńJak to jeszcze tylko jeden rozdział? :(( nie wytrzymam bez tego ff :c napiszesz drugą część? Rozdział jak zwykle świetny ❤ boje się o Justina , czy to już koniec? Czy on umarł? Nie chce wiedzieć jeju nie przeżyłabym tego :((( czekam z niecierpliwością nn @myprettyKlaudia
OdpowiedzUsuńJejo ja chce więcej 😍😍😍 kocham te emocje! @yeeahme
OdpowiedzUsuńej dlaczego już koniec? ;o dlaczego? on umarł? błagam powiedz że nie ;;C nie Jus nie on on nigdy nie umiera! złamane serce :'c mam nadzieję, że będzie druga część ;c że będą razem z Hazel ;c proszę
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, dużo emocji! <3 kocham mega rozwaliło mnie! much love do nn xoxo
OOO MÓJ BOŻE!!!od razu wiedziałam,żetażmija jemu wygadałasię z tym co Justin planuje i aż czekałam no to co Michael zrobi jednak no nie spodziewałam się,że dorwą Justina i będzie w niego strzelał!! oberwał teraz w głowę jejku jak mogłaś w takim momencie przerwać nooo! rozdział świetny!!! tylko ej no niewierze i szkoda,że już nie długo koniec tego opowiadania :(
OdpowiedzUsuńJuż koniec się zbliża? :O O boże, ja chcę więcej! To nie może się kończyć. I NIE, JUSTIN NIE ZGINIE, Hazel go uratuje albo kochany Rudy <3
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
nie, nie, nie! on nie zastrzelił Justina, prawda? powiedz, że to nieprawda, no :( ech..
OdpowiedzUsuńjak to rozdział i epilog?! tak szybko?! :C i co ja zrobię ze swoim życiem jak Purge się skończy? :(
no, ale mimo to czekam na kolejny rozdział, bo chcę wiedzieć co z Justinem! :)
@saaalvame
Mam nadzieje że Justin będzie żyć ?! Świetny rozdzial <3 Szkoda że zostal tylko jeden rozdzial i epilog to cudowny blog <3
OdpowiedzUsuńdobra, jak możesz kończyć w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńI do tego jak to został tylko rozdział i epilog?!
Ja tak nie chce!
Boże...mam nadzieję, że to Grey wszedł albo Hazel i zabili tego skurwiela Micheale i Kath. Ugh...popieprzeni idioci. Chciałabym aby Justinowi nic nie było.
Czekam na kolejny (ostatani :( ) wspaniały rozdział
powiadom mnie o nim - @agnieszkanopart
zapraszam do mnie - fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl
Justin musi żyć. Proszę dodaj jak najszybciej następny :)
OdpowiedzUsuńojej w takiej chwili ?;o
OdpowiedzUsuńtylko rozdział i epilog ?
co jejku ja nie chce końca ;(
czekam na następny z niecierpliwością @nxd69
CO ? TAK KRÓTKO ? CO ? CO? JAK ROZDZIAŁ I EPILOG ? COOOOOOOOOOO? OCZYWIŚCIE ŻE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO OPOWIADANIA ALE TOO? NO ALE...NIE KOŃCZ W SENSIE JDSNASJDA LASDJKNFASDJ
OdpowiedzUsuńJAK TO OSTATNI ROZDZIAŁ?! NO NIE WIERZE JA SIĘ WCIĄGŁAM W TO... myślałam że będzie cos dalej po czyśćcu... no nie wierze.....
OdpowiedzUsuńjak to ostatni rozdział ?!;o byłam pewna, że po czyśćcu historia się będzie dalej toczyć. szkoda, wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńrozdział oczywiście świetny ! mam nadzieję, że Justin jakoś z tego wyjdzie.
@magda_nivanne
chce dalej to iasdojaskdad;ad
OdpowiedzUsuń@SwaglandJB
O boże hshfsbsbfhbdbe tyle emocji, że nie wiem co napisać. Jedyne na co liczę to to, że strzelił przyjaciel Justina, Grey ♡
OdpowiedzUsuń@PoliShSWaG_
34 year old Analyst Programmer Bar Blasi, hailing from Schomberg enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Taekwondo. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a Ford GT40. sprawdz to,
OdpowiedzUsuń