niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział dziewiąty



Rudy jęknął pod nosem, ponieważ mało brakowało, a przestałby czuć własne nogi. Nie miał pojęcia ile kilometrów zdołali pokonać piechotą, ale było ich co najmniej kilkanaście. Kolana regularnie uginały się pod nim, odmawiając dalszego posłuszeństwa. Kontynuował marsz tylko dlatego, że zmuszał go do tego Justin. W innym wypadku już dawno runąłby na ziemię, rozkładając dłonie na boki. Z trudem łapał oddech, a jeśli mu się to udało, trzymał powietrze w płucach jak najdłużej. Nozdrza chłopaka rozszerzały się, a serce łomotało mu w piersi. Czuł się, jakby właśnie przebiegł maraton, a przecież tylko maszerował przed siebie bez celu.
- Stooooop! – przeciągnął samogłoskę i zatrzymał się w celu protestu. Justin niedostrzegalnie wywrócił oczami i niechętnie spojrzał na przyjaciela. Gray opierał dłonie na kolanach i pochylał się do przodu, starając się uspokoić oddech. - Gdzie idziemy?
- Nie wiem,  Rudy – wzruszył ramionami szatyn. Mówił prawdę. Od godziny krążyli po mieście, nie umiejąc znaleźć punktu zaczepienia. Nie wiedział, gdzie porywacze zabrali Hazel i ten fakt doprowadzał go do szału. Mogła znajdować się gdziekolwiek. Rozumiał, że z każdą kolejną minutą, zmniejszają się szansę na znalezienie jej żywej. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że coś mogło stać się Lloyd. Nie wybaczyłby sobie tego. – Prosto przed siebie – dodał i tym samym przerwał milczenie. Tą wypowiedzią najwyraźniej zbił z tropu kolegę, ponieważ Rudy zmarszczył brwi w pytającym geście.
W tamtym momencie miał głęboko w poważaniu to, że Gray ledwo trzymał się na nogach. Justin był tak zdeterminowany, że nawet nie odczuwał zmęczenia. Zrobił parę kroków naprzód i właśnie wtedy mignęła mu przed oczami znajoma sylwetka. Zmrużył oczy, dostrzegłszy w wąskiej uliczce białą ciężarówkę, którą poszukiwał tak nieudolnie. Natychmiast w jego sercu narodziła się iskierka nadziei. Bez słowa biegiem ruszył w tamtym kierunku.
Gdy znalazł się wystarczająco blisko wyciągnął rękę, by złapać skrawek bluzki nieznajomego chłopaka. Przycisnął go do ciężarówki w ułamku sekundy, lokując łokieć tuż przy jego szyi. Szatyn był tak zdezorientowany, że nawet się nie bronił. Błądził zamglonym spojrzeniem po twarzy Justina, jakby próbował zdobyć jakieś odpowiedzi. Hunt czuł jak zalewa go fala złości. Niemal poczerwieniał od tego na twarzy. Wiedział, że teraz nic go nie powstrzyma. Kiedy wpadał w szał, nie potrafił nad sobą zapanować. Zacisnął dłoń w pięść i uderzył chłopaka w bok twarzy.
- Gdzie ona jest? – syknął. Wszystkie mięśnie na jego twarzy napięły się, przez co wyglądał o wiele groźniej. Nawet nie czekał na odpowiedź. Z całej siły kopnął go w kolano, a kiedy ten zgiął się w pół, wykorzystał moment i przyłożył mu spluwę do skroni. – Mów!
- Wy-wywiozłem ją do jakiejś bogatej rodziny – wydusił na jednym tchu, krztusząc się własną śliną. Splunął na ziemię i uświadomił sobie, że krwawią mu dziąsła. Nie chciał się bronić, bowiem zrozumiał, że postąpił źle. Gdy tylko wsiadł do ciężarówki, zaczęły zżerać go wyrzuty sumienia, że zachował się tak w stosunku do Hazel. – Żałuję – wyjęczał, łapiąc się za brzuch, gdzie przed sekundą wylądowało kolano Justina. Należało mu się. – Czystka pochłonie każdą duszę.
- Teraz nas tam zawieziesz, zrozumiano? – pochylił się ku niemu i w tym samym momencie ścisnął jego kark. Dan energicznie pokiwał głową. Justin brutalnie wcisnął go do ciężarówki, a sam zajął miejsce za kierownicą. Rudy usiadł gdzieś z tyłu, w towarzystwie dwójki zamaskowanych chłopaków. Wcale mu się to nie uśmiechało, ale z Justinem Huntem się nie dyskutuje.
Ruszyli z piskiem opon. Liczyła się każda sekunda.

Nieznajomy mężczyzna w drogim garniturze nawet nie zamierzał się z nią cackać. Kiedy tylko ciężarówka zniknęła z zasięgu ich wzroku, chwycił stanowczo Hazel za ramię i siłą wepchnął do budynku. Bezustannie zmierzali ku górze wąskimi i krętymi schodami. Wokół panowała duchota i czuć było stęchliznę. Zapach był tak intensywny, że dziewczyna musiała zatrzymać powietrze w ustach, by nie musieć oddychać tym skażonym. Miała wrażenie, że za parę chwil po prostu zwymiotuje. Ze stresu, z bezsilności i cierpienia.
Przestała liczyć na jakikolwiek ratunek. Najwyraźniej tej nocy wykorzystała limit na całe  swoje życie. Justin pewnie już o niej zapomniał i wreszcie zaczął realizować plan zemsty. Nie chciała, aby tego dokonał. Zemsta pozwoli odetchnąć mu na chwilę, a później uderzą w niego jeszcze większe wyrzuty sumienia. Gdyby tylko była obok, spróbowałaby przekonać go do własnych racji…
Myśli o przystojnym, wytatuowanym szatynie, który stanowił kompletne przeciwieństwo Hazel, na chwilę pozwoliły dziewczynie oderwać się od brutalnej rzeczywistości. Przypomniała sobie o niej, w momencie, kiedy grzmotnęła w  twardą podłogą. Upadła na kolana i o mały włos zderzyłaby się twarzą z drewnianymi panelami.
Rozpaczliwie rozglądała się na boki, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Pomieszczenie było bardzo surowe. Właściwie nie znajdowało się tutaj nic, oprócz kilku krzeseł i przezroczystej folii, która przykrywała podłogę. Ściany pokoju miały odcień zgniłej zieleni. Nie minęła nawet minuta, odkąd Hazel się tutaj znalazła, a i tak udało jej się wyczuć niepokój, wiszący w powietrzu.
Uniosła wzrok, bowiem ktoś się nad nią nachylał. Okazało się, że to kobieta o długich, blond włosach. Jej ubiór stanowiła elegancka suknia w niebieskim kolorze. Po lewym boku nieznajomej stała dziewczyna, która na oko mogła być w wieku Hazel. Również postawiła na elegancję, odziewając się w czarną, rozkloszowaną sukienkę. Po lewo natomiast znajdował się młody chłopiec. Wyglądał najbardziej niewinnie, ale kiedy się uśmiechnął, w oczach zabłyszczało mu diabelskie światło.
Lloyd instynktownie zaczęła się wycofywać, jednak natrafiła na opór. Z impetem uderzyła o piszczele mężczyzny w drogim garniturze. Chwycił ją za włosy i postawił do pionu. Miała ochotę wyć z całych sił, ale szczerze mówiąc nie miała na to siły. Pchnął ją z taką siłą, że wylądowała na krześle. Nie zdążyła zareagować, a on już przywiązywał nadgarstki dziewczyny do oparcia. Próbowała się wyrywać. Na marne. Od początku znajdowała się na przegranej pozycji.
Bacznie obserwowała poczynania tej chorej rodzinki. Stanęli w okręgu, łapiąc się za ręce. Przymknęli powieki, a z ich ust wydobył się potok słów. Miała wrażenie, że znają je na pamięć, bo tak właśnie to brzmiało. Pomyślała, że zapewne powtarzali je podczas każdej czystki. Recytowali tę samą regułkę, kiedy złapali w sidła kogoś takiego jak Hazel.
- Bogowie Ojczyzny, dziękujemy za dar, jaką jest ta młoda kobieta. Obiecujemy należycie się nią zająć, tak jak na Czyścicieli przystało.
Z kącików oczu Lloyd wypływał nieograniczony strumień gorzkich łez. Płakała, bo zrozumiała, że to koniec. Nie było żadnej drogi ucieczki. Była tylko śmierć, która zbliżała się wielkimi krokami.
Zakleił jej usta taśma izolacyjną, by nie wydawała z siebie żadnych dźwięków. Ostatni raz rzuciła spojrzeniem dookoła. Tym razem jej wzrok padł na bezwładne ciało leżące w kącie. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? Widok jaki reprezentowały zwłoki był więcej niż okropny. Hazel od razu poczuła jak zawartość jej żołądka niebezpiecznie się wierci. Ich pierwszą ofiarę zdefiniowała jako młodą dziewczynę. Bok głowy miała wygolony do łysa, a twarz podpaloną w kilku miejscach. Na nadgarstkach widniały ślady sznurów, siniaki pokrywały całe ciało nieznajomej, a z rozległych ran wciąż sączyła się krew. Lloyd naszły okropne myśli. Skończy tak jak ona, czy gorzej?
Kobieta sięgnęła po jakiś nóż, podczas gdy mężczyzna wyciągnął z kieszeni bicz o ostrych kolcach. Najpierw zamachnął się i z całej siły jaką w sobie zgromadził, uderzył Hazel w twarz. Jej głowa machinalnie odleciała z bok, a z rozciętego policzka wylał się strumyk szkarłatnej cieczy. Oprawca uśmiechnął się zimno i zadał kolejny cios. A potem następny i następny. Ból przeszywał ciało Lloyd do tego stopnia, że traciła kontakt z rzeczywistością. Brakowało jej sił, by utrzymać otwarte oczy. Krztusiła się własnymi łzami, łapiąc powietrze. Mężczyzna natomiast śmiał się głośno, jakby zadawanie cierpienia drugiej osobie, było najlepszą na świecie zabawą. W międzyczasie kobieta w niebieskiej sukience pochyliła się nad Hazel i przejechała ostrzem noża wzdłuż uda dziewczyny. Dzięki temu rozcięła materiał jej spodni i bez problemu mogła dostać się do skóry. Rozległe nacięcia na całym ciele blondynki, powoli prowadziły do omdlenia. Ból był tak mocny, że powoli przestawała go odczuwać. Płakała bezwiednie. Nie panowała już nad własnymi odruchami. Powieki stawały się coraz cięższe, aż wreszcie opadły.
Kompletnie odleciała. Chyba umierała.

Ciężarówka zahamowała gwałtownie z piskiem opon. Można byłoby rzecz, że to scena rodem z filmów akcji. W mgnieniu oka z wnętrza pojazdu wyskoczyły trzy osoby. Jeden z nich nasunięty miał na czubek głowy kaptur bluzy, przez co zakrył połowę twarzy. Pojedyncze kosmyki miodowych włosów opadały na czoło i jakimś cudem wydostawały się z pod ciemnego materiału ubrania. Rzucił krótkim spojrzeniem dookoła i migiem udał się do drzwi. Tuż za nim wlókł się nieco wyższy od niego, szczupły chłopak. Kiedy Justin łapał za klamkę, zrozumiał, że coś tu nie gra. Odwrócił się przez ramię i posłał gniewne spojrzenie w kierunku, stojącego najdalej Daniela.
- Nigdzie nie idziesz – przepchnął się obok Rudego i kiedy dotarł do Dana, odepchnął go mocno. Sam nie wiedział, skąd nagle pojawiła się u niego taka dawka agresji. Stres zżerał go od środka, nie pozwalając normalnie myśleć. Działał pod wpływem chwili, nawet nie myśląc o późniejszych konsekwencjach. Towarzysz spojrzał na niego z przerażeniem i zdezorientowaniem, malującym się na twarzy.
- Co? – wydukał i spuściwszy wzrok, zauważył jak dłonie Justina zaciskając się w pięści na jego koszulce. Przełknął nerwowo ślinę. Może i bił się dobrze, ale w starciu z tym szaleńcem nie miał najmniejszych szans. Brązowe tęczówki szatyna niemal płonęły gniewem.
- Spierdalaj – syknął Hunt, wypuszczając chłopaka z uścisku. Brodą wskazał na ciężarówkę, dając mu znak, że powinien po prostu odjechać. Dan stał jak słup soli. Nie do końca zrozumiał to, co Justin chciał mu przekazać. Widocznie poirytowany nastolatek wywrócił oczami i rozchylił usta. – Następnym razem, gdy wejdziesz mi w drogę, to wyrwę ci serce, a potem z powrotem wepchnę do gardła. A w tym jestem mistrzem – wymruczał i wypiął dumnie pierś do przodu. Dan momentalnie pobladł. Energicznie skinął głową i biegiem rzucił się w kierunku samochodu, po drodze potykając się o własne, drżące nogi.
Po tym jak sylwetka Daniela zniknęła z zasięgu wzroku szatyna, odwrócił się do swojego przyjaciela i uśmiechnął krzywo. Słowa, które wypowiedział do tego śmiecia nie były prawdą. W życiu nie wyrwał nikomu serca, więc niby jakim cudem miałby być w tym mistrzem? Miał nadzieję, że Rudy doskonale to rozumie, jednak jego spojrzenie mówiło coś innego.
- Odbiło ci? – krzyknął wreszcie i dla podkreślenia dramatyczności sytuacji, wyrzucił ręce w powietrze, by po sekundzie opadły swobodnie wzdłuż tułowia. Hunt nie zamierzał ani odpowiadać na to pytanie, ani się tłumaczyć. Chyba rzeczywiście tracił rozum i wszystko to sprowadzało się do Hazel, której wciąż nie miał przy sobie. Ta myśl okropnie go wkurzała, przez co zachowywał się jak największy idiota i świr.
- Weź to – powiedział, jakby wcześniejsze pytanie nie wymsknęło się z ust Graya. Wyciągnął z torby pistolet i wcisnął go w ręce kolegi. Rudy popatrzył na to szeroko otwartymi oczami. Zmarszczył brwi i cmoknął w powietrze, jakby gorączkowo się nad czymś zastanawiał. – Na wszelki wypadek, gdyby twój kij zawiódł – zaśmiał się Justin i jednocześnie liczył na to, że uda mu się rozładować napiętą atmosferę między nimi. Gray tylko westchnął i ostatecznie złapał mocniej broń.
Hunt skinął głową i podziękował w duszy za zrozumienie. Następnie bezszelestnie weszli na klatkę schodową i biegiem udali się na samą górę. Znajdowały się tam jedne drzwi i chłopak był pewny, że to właśnie tutaj znajduję się Hazel.
Odsunął się parę metrów wstecz, odliczył w myślach oraz zamachnął się.
Raz, dwa, trzy…
BUM!  

*
Wczoraj przeżyłam chyba najgorsze chwilę w moim życiu!!  Mój komputer nie chciał odczytać, żadnego z ff, które dotąd napisałam. Prawie płakałam, ale wreszcie udało mi się to odzyskać. Na szczęście. Nie wiem co zrobiłabym w innym przypadku. Przepraszam za opóźnienie z rozdziałem, ale sami rozumiecie! 


Jeśli jesteście użytkownikami twittera, zapraszam do obserwowania konta, poświęconemu mojemu nowemu fanfiction Opiekun, które rusza już 23 stycznia!  Znajdziecie tam wszystkie informacje, a z czasem i spojlery! -> @OpiekunPL

23 komentarze:

  1. @agnieszkanopart

    widzisz, mówiłam Ci, że się uda i odzyskasz swoje ff :)
    rozdział jest świetny
    przykro mi z powodu tego co spotkało Hazel ;c
    Mam nadzieję, że Justin ją uratuje ♥
    czekam na next ;p
    zapraszam też do mnie
    fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku biedna Hazel, Justin na pewno ją uratuje, mam tylko nadzieje że jemu i Rudy'iemu nic sie nie stanie podczas ratowania jej... Nie moge sie już doczekać kolejnego rozdziału x
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! jak dobrze, że Justin już tam jest.. :3 mam nadzieję, że uda mu się uratować Hazel i - w pewnym sensie - wszystko będzie dobrze :D
    nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :*
    @saaalvame
    (dobrze, że udało Ci się odzyskać ff, bo chyba bym nie przeżyła bez Twoich opowiadań..)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju biedna Hazel , mam nadzieje że jej się nic nie stanie :( ale Justin ją uratuje , na pewno. Ta rodzina jest chora , masakra !! Właśnie sobie myślałam że poczytałabym jakieś ff i pomyślałam o twoim a za 2 min. Przyszło mi powiadomienie ❤ nawet nie wiesz jak się cieszę bo kocham to ff !! Rozdział jak zwykle genialny , dobrze że tak dię potoczyło że odzyskałaś te ff ❤ czekam z niecierpliwością nn @myprettyKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin musi ją.uratować!

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Hazel,mam nadzieję że Justin ją uratuje @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział jak zawsze super tylko ta mała czcionka....

    OdpowiedzUsuń
  8. ale emocje ! nie mogę sie doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedna Hazel ..
    Rozdział świetny jak zawsze (:
    Nie mogę się doczekać kolejnegoo rozdziału :) x
    xx
    @Natalia44x

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zawsze rozdział niesamowity! Tyle w nim akcji, no i Hunt tak straszny. Mam nadzieję, że uratuje Hazel i wszystko się ułoży. Nie wytrzymałabym tego bólu co ona :o W ogóle co to są za ludzie! Chora sytuacja.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!

    Bardzo proszę wszystkich czytelników www.collision-fanfiction.blogspot.com o głosowanie na Blog Miesiaca, to tylko moment dla Was! http://spisfanfiction.blogspot.com/

    PS mam małą prośbę, a mianowicie... Czy mogłabyś polecić to pod kolejnym rozdziałem?

    OdpowiedzUsuń
  11. Bidulka z niej;c
    mam nadzieję że wszystko będzie dobrze ;*
    czekam na kolejny ;) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  12. o matko co się dzieje, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że Hazel nie umrze, ale jest to bartdzo prawdopodobne, tak samo jak happy end
    @luvbiebsandmint

    OdpowiedzUsuń
  13. o Boże, mam nadzieję że wszystko jakoś się ułoży..świetne!
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieje, że to w tym pokoju będzie Hazel i że ja uratują

    OdpowiedzUsuń
  15. o matko,ale akcja woooow świetny rozdział! mam nadzieję,ze jednak z Hazel nie będzie aż tak zle no i chłopakom nic się nie stanie i juz czekam na nowy bo no w takim momencie przerwałaś jejku

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie nie w takim momencie ;o
    Rozdział genialny i ciagle mi mało :D
    Czekam na nn :D
    @yeeahme
    Powiadom mnie o nowym :*

    OdpowiedzUsuń
  17. jeju jeju.. co dalej!!!! :DDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny!!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. o matko! dziewczyno zabiłaś mnie tym rozdziałem ! ;ooooooooo czy z nia wszytko będzie dobrze? ;o o matko ja się boję jak ona może wyglądać czy będzie żyć!!! czy Jus pozabija tych psycholi !??! o matko to jest takie ugh ! ZABÓJCZE !!!!! z niecierpliwością czekam na nn ;o rozdział genialny super mi się czytało i odpowiednia długość ale w takim momencie przerwać to grzech!!! much love weny i do nn- mam nadzieję że szybko ;) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  20. Smutne :(
    Ale opowiadanie zrobione świetnie, z każdym rozdziałem zachęca :D

    OdpowiedzUsuń