sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział szósty



Ostatnie minuty swojego życia spędziła na wysłuchiwaniu sprzeczki, jaka wybuchła pomiędzy chłopakami. Justin zawzięcie próbował ich przekonać, że powinni przemknąć się obok mężczyzn, nie zbaczając przy tym z wcześniej wyznaczonej trasy. Natomiast Rudy uważał, że najlepiej będzie jeśli się wycofają i znajdą inną drogę. Żaden z nich nie zamierzał przyznać drugiemu racji, więc kompromis nie wchodził w grę.
Hazel westchnęła z bezradności. Uznała, że nie będzie się wtrącać i spokojnie poczeka na koniec ich sporu. Czas zdawał się biec wtedy wolniej i niespodziewanie z jej ust wymsknęło się przeciągłe ziewnięcie. Nawet nie zdążyła zakryć ust dłonią. Oparła się o zimną ścianę budynku i zadarła lekko głowę. Patrzyła na bezchmurne, atramentowe niebo, które mieniło się milionem gwiazd. Zadawała sobie wiele pytań i liczyła, że odpowiedź pojawi się właśnie na górze. Nic takiego nie nastąpiło i Hazel nigdy nie miała dowiedzieć się, jaki plan wobec niej miał Bóg, skoro sprawił, że znalazła się tutaj…
W pewnym momencie coś kapnęło na czubek nosa blondynki. Przekonana, że to jedynie przelotny deszcz, starła kroplę wierzchem dłoni. Czując jednak na niej coś lepkiego, przybliżyła ją do twarzy. Zamarła nagle, dostrzegłszy czerwoną, rozmazaną na ręce maź. W głowie Lloyd zapaliło się czerwone światełko. Zaczęła drżeć ze strachu. Chwilę biła się z własnymi myślami, zanim zdecydowała się spojrzeć ku górze. Kiedy już to zrobiła, z pełnych ust dziewczyny wydostał się przeraźliwy krzyk. Kilka metrów nad nią wisiało bezwładne ciało. Dokładnie widziała obojętne, błękitne tęczówki i wargi, które zastygły w bezruchu. Od razu zorientowała się, że to mężczyzna i prawdopodobnie ktoś podciął mu gardło.
Justin natychmiast zaprzestał kłótni z kolegą. Rudy zresztą też, nagle zamknął buzię. Trzy szybkie kroki i szatyn znalazł się przy Hazel, zakrywając jej usta dłonią. Dzieliły ich zaledwie centymetry, więc czuła na sobie ciepły oddech chłopaka. Przez to na karku blondynki niemal natychmiast pojawiła się gęsia skórka. Justin patrzył jej głęboko w oczy, a jego spojrzenie niemal krzyczało: „Nawet nie drgnij”. Zamrugała porozumiewawczo, więc Hunt odwrócił się przez ramię.
- Rudy, liczę do trzech – wyjaśnił na jednym tchu. – Potem się mocno zamachniesz, rozumiesz? – miał nadzieję, że ten kretyn sobie poradzi. W innych okolicznościach sam wykonałby brudną robotę, ale musiał uspokoić Hazel. Wiedział bowiem, jak bardzo roztrzęsiona jest.
Gray zacisnął mocniej palce na kiju baseballowym i uniósł go na wysokość podbródka.
- Poczekaj – powiedział, z powrotem opuszczając patyk ku ziemi. Odwrócił się w stronę znajomych i cmoknął w powietrze. – Na trzy czy po trzech? – podrapał się po karku. Usta Justina zacisnęły się w wąską linię.
- Jeden, dwa…
Rudy wzruszył ramionami, ponownie chwytając silniej broń.
- Trzy!
Krzyk Justina zabrzęczał mu w uszach. W ułamku sekundy zamachnął się, jednocześnie okręcając się wokół własnej osi. Kawałek drewna zderzył się z czymś bardzo twardym. Kiedy chłopak wreszcie złapał równowagę, a obraz przestał wirować mu przed oczami, ujrzał postawnego mężczyznę z brodą. Nawet nie drgnął, gdy zdzielił go kijem prosto w czubek głowy. Miał za to wrogą minę i groźne spojrzenie. Rudy przełknął nerwowo ślinę, czując, że zbliża się jego koniec. Wspiął się na palce i otwartą dłonią uderzył faceta w czoło.
- Przyłożenie! – powiedział, nerwowo śmiejąc się pod nosem. Przekręcił głowę, by spojrzeć na przyjaciela. Justin wywrócił teatralnie oczami. Czemu nie przewidział, że tak to się potoczy? Powoli zdjął dłoń z ciepłych warg Hazel i rozejrzał się dookoła. Wreszcie jego ciężkie spojrzenie spoczęło na sznurze, który bezwładnie leżał na ziemi. Przechwycił go szybko, podczas, gdy nieznajomy ścisnął skrawek koszulki Rudego i uniósł go do góry. Nogi Graya bezwładnie zwisały w powietrzu i wymachiwał nimi, jednocześnie chcąc się wyrwać. Zamknął oczy, czekając na najgorsze. W myślach szybko odmówił pierwszą, lepszą modlitwę, jaka przyszła mu do głowy. Chciało mu się płakać. Był za młody i za piękny, by skończyć w ten sposób.
To wszystko wina Hunta, pomyślał. Właśnie, żegnał się ze swoim życiem, kiedy…
Ktoś niespodziewanie odciągnął od niego tego dryblasa. Upadł z impetem na zimną glebę. Bolał go tyłek, a w dodatku ból rozszedł się po całym jego kręgosłupie. Jęknął niezadowolony i wciąż siedząc, zdecydował się zerknąć do góry. Przez trzy minuty – bo właśnie tyle to trwało – obserwował jak Justin siłuje się z brodaczem. Musiał doskoczyć, aby szczelnie owinąć linę wokół grubej szyi mężczyzny. Później pociągnął go w swoją stronę i przyciskał sznur do karku napastnika, dopóki jego powieki nie opadły, a on sam nie przestał się szarpać. Walczył długo, jednak wreszcie brak tlenu zrobił swoje. Ostatni raz otworzył szeroko usta, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. W ułamku sekundy poczerwieniał na twarzy, a następnie jego puls ustał.
Hazel nie mogąc dłużej na to patrzeć, odwróciła głowę. Dziękowała w duchu za to, że Rudy w którymś momencie podniósł się z ziemi i wtedy stał obok niej. Bez słowa wziął ja w objęcia i przycisnął do swojej chudej klatki piersiowej. Sam odgrywał przed nią szopkę. Z zewnątrz udawał niewzruszonego faktem, że właśnie przyczynił się do morderstwa. W rzeczywistości miał ochotę zwrócić cały swój obiad.
Justin powolutku ułożył ciało mężczyzny na asfalcie. Na sam koniec kopnął go w żebra, upewniając się, czy zaraz nie powstanie z martwych. Oglądał wiele horrorów, gdzie zmarli nagle zmieniali się w krwiożercze zombie. Kolejny raz postanowił się rozejrzeć i ocenić sytuację. Wychylił lekko głowę zza muru budynku. Najwyraźniej zgraja napakowanych robotników drogowych, zorientowała się, że kogoś brakuje. Teraz każdy z nich stał i rozglądał się bacznie na boki. W pewnym momencie jeden z nich powlókł spojrzeniem w kierunku Hunta.
Justin dokładnie wiedział, co to oznacza. Szybko schował się z  powrotem, czując, jak panika próbuje zawładnąć nad jego umysłem. Musiał się skupić, by zacząć myśleć racjonalnie. Zrobił krok na przód, wyciągnął rękę w stronę Hazel i uśmiechnął się lekko. Nie musiał długo czekać. Ścisnęła ją bez namysłu.
- Musimy iść – rzucił krótko, nie zamierzając dodawać nic więcej. Znów ich prowadził. Nie chciał dać po sobie poznać, że tak naprawdę nie wiedział co robić. Rudy i Hazel polegali na nim, a on nieustannie zawodził. Zaczynał żałować, że w ogóle zachciało mu się zemsty. Gdyby został w domu, nie musiałby zabijać tylu osób. Z drugiej strony, gdyby nie podjął tego wyzwania, nigdy nie poznałby Hazel… Może ledwo się znali i rzadko rozmawiali, ale czuł między nimi niewidzialną nić porozumienia.
Przyśpieszył kroku, usłyszawszy dźwięk silników. Wolał nawet nie odwracać się za siebie. Odetchnął z ulgą, kiedy przed jego nosem pojawił się duży budynek. Przychodził tutaj z ojcem, jako dziecko, dlatego wiedział jak się po nim poruszać. Stanął przed dużymi, metalowymi drzwiami i zaczął je szarpać. Nie ustąpiły lekko. Były stare i nienaoliwione przez co, wydały z siebie nieprzyjemny dla uszu dźwięk. Justin skrzywił się i w tym samym momencie, drzwi wreszcie ustąpiły. Wślizgnęli się do środka, ale ich kolejni prześladowcy znajdowali się na tyle blisko, że zdołali dojrzeć, gdzie się ukrywają.
Justin zaklął w myślach z własnej bezradności. Gorączkowo poszukiwał jakiegoś miejsca do schowania się, ale wszystko wydawało się nieodpowiednie. Ostatecznie stanął na skraju ogromnego basenu i spojrzał w dół. Na szczęście wciąż znajdowała się w nim woda. Rozumiał, że to jedyne wyjście, więc zwrócił się do znajomych z chytrym uśmiechem na twarzy. Hazel próbowała go rozszyfrować, ale po prostu nie potrafiła.
- Musimy skakać do wody – polecił. Mina blondynki od razu zrzedła. Zamiast lekkiego uśmiechu, pojawił się tam grymas. Przełknęła ślinę i zaczęła bawić się krańcem koszulki.
- Ja… - zaczęła, bujając się na piętach. W końcu bezsilnie pokręciła głową. – Nie umiem pływać – poczuła ulgę, kiedy wreszcie powiedziała to na głos. Miała tylko nadzieję, że ani Rudy, ani Justin nie będą jej oceniać. Zapadła krępująca cisza, przez co zestresowała się jeszcze bardziej.
- Zaufaj mi, dobrze? – spytał i dla pewności mocniej ścisnął jej rękę. Nie puszczał dłoni Hazel przez całą drogę tutaj i nawet nie czuł się dziwnie. Pierwszy raz od roku nie miał poczucia, że zdradza Hope. To było całkiem nowe uczucie… Lloyd skinęła niepewnie głową. Jej żołądek skręcił się w supełek ze stresu. Woda przerażała ją od zawsze, ponieważ wiedziała, że nie jest w stanie pokonać tego żywiołu. – Okej, zamknij oczy – mówił Justin z wyraźna troską w głosie. – Nabierz w płuca dużo powietrza i…
Nim zdążyła się zorientować pociągnął ją do przodu. Ciało Hazel zderzyło się z gładką powierzchnią wody, wywołując przy tym lekkie fale. Opadła prawie na samo dno. Z przerażenia otworzyła oczy, ale  jedyne co widziała to niebieski odcień cieczy i twarz szatyna tuż przy swojej. Spojrzał jej głęboko w oczy. Brązowe włosy chłopaka rozsypały się na wszelkie możliwe strony. Ze strachu, serce niemal podeszło jej do gardła. Dusiła się i jedyne o czym myślała, to świeże powietrze. Wreszcie jak przez mglę dojrzała, że Hunt zmierza ku górze. Wciąż kurczowo trzymając w uścisku małą dłoń Hazel dopłynął do jednej ze ścianek basenu i przyległ do niej ciałem.
Przekręcił głowę, by mieć lepszy widok na dziewczynę. Co chwila nabierała powietrza w płuca, a potem wypuszczała je przez usta. Mokre kosmyki blond włosów obkleiły jej całą twarz dookoła. Nie mógł się powstrzymać i wolną ręką odgarnął je na bok, chcąc ujrzeć kocie oczy dziewczyny.
- Chyba nie było tak źle, co? – szepnął, po czym oblizał spierzchnięte wargi. Nie mogąc oderwać wzroku od ust chłopaka, energicznie pokiwała głową. Pragnęła coś powiedzieć, ale nagle spod wody wyłoniła się brązowa czupryna Rudego. Zdążyła uśmiechnąć się do niego szczerze i właśnie wtedy po pomieszczeniu rozległ się huk otwieranych drzwi. Całym ciałem przyległa do ramienia Justina. Nawet nie zareagował, tylko czekał na rozwój sytuacji.
Kilku typków zaczęło kręcić się dookoła. Przymknął na chwilę powieki, nie spodziewając się, że akurat w tamtej chwili usłyszy pierwszy wystrzał pistoletu. Kula przebiła się przez powierzchnię wody i szybko powędrowała na dno. Zaraz po tym nastąpiły kolejne trzy strzały. Jeden z nich wycelowany był cholernie blisko nich i brakowało zaledwie centymetrów, aby pocisk trafił w nogę Rudego. Mawiają, że głupi ma szczęście i to właśnie tyczyło się Graya, ponieważ kula jedynie zahaczyła o materiał jego dżinsów, pozostawiając niewielkie rozdarcie. Stukot masywnych butów rozchodził się po hali przez kilka minut. Wreszcie ustał, przyćmiony trzaskaniem drzwi.
Justin złapał się krawędzi płytek i podciągnął się lekko. Miał rację. Wokół nie było żadnej duszy. Udało im się! Po raz kolejny Bóg miał ich w swojej opiece. Zsunął się z powrotem do wody i spojrzał na Hazel. Zamrugał łagodnie, chcąc utwierdzić ją w przekonaniu, że nie powinna się bać. Następnie poprosił, aby odwróciła się do niego plecami. Zrozumiała o co mu chodzi, dopiero, gdy poczuła na talii jego duże, męskie dłonie. Zakręciło jej się w głowie i była pewna, że właśnie się zaczerwieniła. Na całe szczęście w budynku panowały ciemności, więc nie mógł tego dostrzec. Trzymał ją stanowczo, jakby bał się, że może mu uciec. Silnymi ramionami podniósł Hazel ku górze tak, że mogła spokojnie dosięgnąć kafelek. Wyczołgała się na nie ostatkiem sił i kiedy złapała oddech wstała. Następny na lądzie wylądował Gray, a zaraz za nim Justin.
Hazel obiegła sylwetki obu chłopaków wzrokiem. Wszystko byłoby w normie, gdyby nie fakt, że przy rozcięciu dżinsów Rudego pojawiła się czerwona plama. Zakryła usta z przerażenia, nie mogąc wydusić z siebie choćby słowa. Przyjaciele spojrzeli po sobie, próbując odgadnąć, co chodzi blondynce po głowie. W końcu odzyskała panowanie nad własnym ciałem i uniosła palec wskazujący prosto na wysokiego szatyna. Ten, jak gdyby nigdy nic spuścił wzrok i aż się przeraził.
- Boże, czy ja umieram? – niemal krzyknął, łapiąc się za miejsce zderzenia pocisku z materiałem spodni. Najwidoczniej dzięki adrenalinie, nawet nic nie poczuł. Dziwne… Kucnął i lepiej przyjrzał się rozcięciu. Okazało się, że kula nawet nie musnęła jego skóry. Odetchnął z ulgą. – Spokojnie. To tylko ketchup! – zapewnił znajomych i roześmiał się gardłowo. – Zabawna historia. Musiałem zabrać go z KFC, a teraz… - złapał się za brzuch, który rozbolał go przez śmiech.
- Zamknij się – powiedzieli zgodnie Hazel i Justin. Następnie zerknęli na siebie. Lloyd speszona intensywnym spojrzeniem chłopaka, spuściła wzrok i wlepiła go w swoje mokre trampki.
Justin kazał im skierować się schodami ku górze. Twierdził bowiem, że właśnie tam znajduje się wyjście ewakuacyjne. Sam ruszył za dwójką znajomych. Gdy chciał poprawić na ramieniu torbę, zorientował się, że wcale jej tam nie ma. Natychmiast jednak przypomniał sobie, że w pośpiechu zostawił ją w kącie pomieszczenia.
- Cholera, moja torba! – krzyknął. Tym samym spowodował, że zarówno Rudy, jak i Lloyd zatrzymali się w pół kroku. – Zaraz wracam! 

***
Wybaczcie, ale nie miałam serca krzywdzić Rudego, dlatego dodałam trochę humoru. Jeśli wiecie o co mi chodzi! :D
Jestem wam wdzięczna, bo blog osiągnął 10 tysięcy wyświetleń, a to już naprawdę wiele. Gdybyście jeszcze tak komentowali, to byłabym jeszcze szczęśliwsza. Dziękuję i kocham was xx

32 komentarze:

  1. Aww, słodki, ale i przerażający rozdział o.o Czekam z niecierpliwością na kolejny!

    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG świetny ❤ uwielbiam to ff , czekam nn @myprettyKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  3. to jak Justin troszczy się o Hazel jest takie urocze <3
    hahah kocham Rudego, nie rób mu krzywdy, bo chyba się załamię :( :*
    cudo <3
    już się nie mogę doczekać dalszego ciągu :)
    genialne jest to opowiadanie!
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  4. Rudy jak zawsze pocieszny. Mam nadzieję że Justinowi nic się nie stanie jak będzie wracał. Rozdział rewelacyjny :) @zcytawa

    OdpowiedzUsuń
  5. JEJU!!! CUDOWNY ROZDZIAL😻 CZEKAM NA NASTEPNY:)

    OdpowiedzUsuń
  6. BOŻE JA TO KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww świetny ! <3 x Zachowanie Justin ' a w stosunku do Hazel jest takie gjfg! ♡
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! :D
    Życzę dużo dużo weny :)
    xx
    @Natalia44x

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział i czekam już na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. wow! ale cos czuje że cos będzie na niego nieciekawego czekało na dole...

    OdpowiedzUsuń
  10. o mój boże wkdfjgf chcę więcej! haha nie wytrzymam tygodnia jeju /pfctpxyne

    OdpowiedzUsuń
  11. i dobrze! Nie uśmiercaj go na razie, jest zbyt śmieszny :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudo
    @agusia5757

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział >>
    I pomiędzy Justinem i Hazel jest więcej uczuć, aw
    Nie wiesz może czy będzie druga część? Bo mało rozdziałów zostało :(
    Ja też bym nie miała serca by ranić Rudego, no ale lekko mógłby krawić haha
    Rozdział jest bardzo dobry, ale szkoda że taki krótki. A może to tylko ja jestem taka wybredna idk
    Lubię jak piszesz i czekam na następny rozdział xx
    @luvbiebsandmint

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślałam nad drugą częścią i jestem chętna by kiedyś ją napisać. niestety na razie nie mam na nią żadnego pomysłu, ale kto wie co będzie za jakiś czas! ;>

      Usuń
  14. Kocham! Dawaj mi tu szybko następny rozdział mala! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. cudo:) czekam na rozwój wydarzeñ
    @PoliShSWaG_

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamotny rozdział ��

    OdpowiedzUsuń
  17. uwielbiam to jak stworzylas kazda postac. rudy jest zabawny justin tajemniczy i hazel zagubiona. wszystko ze soba wspol gra. rozdzial jest super

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny ciekawy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  19. końcówka naprawdę dobra jak i cały rozdział ;) Ach ten Rudy xd
    nie mogę doczekać się nn ♥ mam nadzieję, że nic im nie będzie
    zapraszam do mnie fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Jejku perfekcyjny rozdział i nie moge doczekać sie już kolejnego, czekam!
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  21. T-O-J-E-S-T-Ś-W-I-E-T-N-E-!-!-!-! Moje emocje przy czytaniu tego ff to jedno wielkie iehfuwridwaklmvzzwpnod + hsuvpnrbibybguvrkocebobrckkmftokh
    A tak w ogóle to Rudy rozwala, same Rudy rozwala :D
    Czekam na następny
    @Wikaa8417

    OdpowiedzUsuń
  22. świetne ! przepraszam, że nie komentowałam tamtych rozdziałów ale nie poinformowałam cię o zmianie mojego username i dopiero dziś nadrobiłam te 5 rozdziałów chciała bym ci tu napisać w skrócie o wszystkich tak więc jest akcja i wgl to całe OMB co będzie dalej i kurde nie raz czytałam scenki po kilka razy albo patrzyłam do przodu hahah nie wiem jak Ty ale ja po prostu kocham Rudego hah jest taki zabawny kochany i nie wiem haha jedyne coz mieniam to główna bohaterka bo ja akceptuję tylko Lily Colins albo Demi Lovato wyjątek stanowi Vanessa Hudgen czy Miley Cyrus :)) także przepraszam cię strasznie aczkolwiek bardzo lubię filmy z ta aktorką :D tak więc ff zabójcze ! kocham je! pierwszy raz czytam takie i jestem pod wrażeniem! mu chlove xoxo iz niecierpliwością czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tak wgl mam nadzieję, że nic nie stanie się Jusowi jak pójdzie po tę torbę ;o albo Rudemu (przepraszam jeżeli źle napisałam ale już ledwo żyje po dzisiaj,wybacz ;c) i Hazel, a i Rudy jest naprawdę boski XD ahaha

      Usuń
  23. awww świetne*.* czekam na kolejny z niecierpliwością ;) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  24. Wow, brak mi słów żeby opisać ten rozdzial.. jest po prostu genialny..
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  25. uwielbiam to kurw

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie mam słów no xD.
    Naprawdę jestem zachwycona tym opowiadaniem.
    Pozdrawiam!
    @Ta_ali_a

    OdpowiedzUsuń