Ostatnie
minuty swojego życia spędziła na wysłuchiwaniu sprzeczki, jaka wybuchła
pomiędzy chłopakami. Justin zawzięcie próbował ich przekonać, że powinni
przemknąć się obok mężczyzn, nie zbaczając przy tym z wcześniej wyznaczonej
trasy. Natomiast Rudy uważał, że najlepiej będzie jeśli się wycofają i znajdą
inną drogę. Żaden z nich nie zamierzał przyznać drugiemu racji, więc
kompromis nie wchodził w grę.
Hazel
westchnęła z bezradności. Uznała, że nie będzie się wtrącać i spokojnie poczeka
na koniec ich sporu. Czas zdawał się biec wtedy wolniej i niespodziewanie z jej
ust wymsknęło się przeciągłe ziewnięcie. Nawet nie zdążyła zakryć ust dłonią.
Oparła się o zimną ścianę budynku i zadarła lekko głowę. Patrzyła na
bezchmurne, atramentowe niebo, które mieniło się milionem gwiazd. Zadawała
sobie wiele pytań i liczyła, że odpowiedź pojawi się właśnie na górze. Nic
takiego nie nastąpiło i Hazel nigdy nie miała dowiedzieć się, jaki plan wobec
niej miał Bóg, skoro sprawił, że znalazła się tutaj…
W
pewnym momencie coś kapnęło na czubek nosa blondynki. Przekonana, że to jedynie
przelotny deszcz, starła kroplę wierzchem dłoni. Czując jednak na niej coś
lepkiego, przybliżyła ją do twarzy. Zamarła nagle, dostrzegłszy czerwoną,
rozmazaną na ręce maź. W głowie Lloyd zapaliło się czerwone światełko. Zaczęła
drżeć ze strachu. Chwilę biła się z własnymi myślami, zanim zdecydowała się
spojrzeć ku górze. Kiedy już to zrobiła, z pełnych ust dziewczyny wydostał się
przeraźliwy krzyk. Kilka metrów nad nią wisiało bezwładne ciało. Dokładnie
widziała obojętne, błękitne tęczówki i wargi, które zastygły w bezruchu. Od
razu zorientowała się, że to mężczyzna i prawdopodobnie ktoś podciął mu gardło.
Justin
natychmiast zaprzestał kłótni z kolegą. Rudy zresztą też, nagle zamknął buzię. Trzy
szybkie kroki i szatyn znalazł się przy Hazel, zakrywając jej usta dłonią.
Dzieliły ich zaledwie centymetry, więc czuła na sobie ciepły oddech chłopaka.
Przez to na karku blondynki niemal natychmiast pojawiła się gęsia skórka.
Justin patrzył jej głęboko w oczy, a jego spojrzenie niemal krzyczało: „Nawet
nie drgnij”. Zamrugała porozumiewawczo, więc Hunt odwrócił się przez ramię.
-
Rudy, liczę do trzech – wyjaśnił na jednym tchu. – Potem się mocno zamachniesz,
rozumiesz? – miał nadzieję, że ten kretyn sobie poradzi. W innych
okolicznościach sam wykonałby brudną robotę, ale musiał uspokoić Hazel.
Wiedział bowiem, jak bardzo roztrzęsiona jest.
Gray
zacisnął mocniej palce na kiju baseballowym i uniósł go na wysokość podbródka.
-
Poczekaj – powiedział, z powrotem opuszczając patyk ku ziemi. Odwrócił się w
stronę znajomych i cmoknął w powietrze. – Na trzy czy po trzech? – podrapał się
po karku. Usta Justina zacisnęły się w wąską linię.
-
Jeden, dwa…
Rudy
wzruszył ramionami, ponownie chwytając silniej broń.
-
Trzy!
Krzyk
Justina zabrzęczał mu w uszach. W ułamku sekundy zamachnął się, jednocześnie
okręcając się wokół własnej osi. Kawałek drewna zderzył się z czymś bardzo
twardym. Kiedy chłopak wreszcie złapał równowagę, a obraz przestał wirować mu przed
oczami, ujrzał postawnego mężczyznę z brodą. Nawet nie drgnął, gdy zdzielił go
kijem prosto w czubek głowy. Miał za to wrogą minę i groźne spojrzenie. Rudy
przełknął nerwowo ślinę, czując, że zbliża się jego koniec. Wspiął się na palce
i otwartą dłonią uderzył faceta w czoło.
-
Przyłożenie! – powiedział, nerwowo śmiejąc się pod nosem. Przekręcił głowę, by
spojrzeć na przyjaciela. Justin wywrócił teatralnie oczami. Czemu nie
przewidział, że tak to się potoczy? Powoli zdjął dłoń z ciepłych warg Hazel i
rozejrzał się dookoła. Wreszcie jego ciężkie spojrzenie spoczęło na sznurze,
który bezwładnie leżał na ziemi. Przechwycił go szybko, podczas, gdy nieznajomy
ścisnął skrawek koszulki Rudego i uniósł go do góry. Nogi Graya bezwładnie
zwisały w powietrzu i wymachiwał nimi, jednocześnie chcąc się wyrwać. Zamknął
oczy, czekając na najgorsze. W myślach szybko odmówił pierwszą, lepszą
modlitwę, jaka przyszła mu do głowy. Chciało mu się płakać. Był za młody i za
piękny, by skończyć w ten sposób.
To wszystko wina Hunta, pomyślał. Właśnie, żegnał się
ze swoim życiem, kiedy…
Ktoś
niespodziewanie odciągnął od niego tego dryblasa. Upadł z impetem na zimną
glebę. Bolał go tyłek, a w dodatku ból rozszedł się po całym jego kręgosłupie.
Jęknął niezadowolony i wciąż siedząc, zdecydował się zerknąć do góry. Przez
trzy minuty – bo właśnie tyle to trwało – obserwował jak Justin siłuje się z
brodaczem. Musiał doskoczyć, aby szczelnie owinąć linę wokół grubej szyi
mężczyzny. Później pociągnął go w swoją stronę i przyciskał sznur do karku
napastnika, dopóki jego powieki nie opadły, a on sam nie przestał się szarpać.
Walczył długo, jednak wreszcie brak tlenu zrobił swoje. Ostatni raz otworzył
szeroko usta, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. W ułamku sekundy
poczerwieniał na twarzy, a następnie jego puls ustał.
Hazel
nie mogąc dłużej na to patrzeć, odwróciła głowę. Dziękowała w duchu za to, że
Rudy w którymś momencie podniósł się z ziemi i wtedy stał obok niej. Bez słowa
wziął ja w objęcia i przycisnął do swojej chudej klatki piersiowej. Sam
odgrywał przed nią szopkę. Z zewnątrz udawał niewzruszonego faktem, że właśnie
przyczynił się do morderstwa. W rzeczywistości miał ochotę zwrócić cały swój
obiad.
Justin
powolutku ułożył ciało mężczyzny na asfalcie. Na sam koniec kopnął go w żebra,
upewniając się, czy zaraz nie powstanie z martwych. Oglądał wiele horrorów,
gdzie zmarli nagle zmieniali się w krwiożercze zombie. Kolejny raz postanowił
się rozejrzeć i ocenić sytuację. Wychylił lekko głowę zza muru budynku.
Najwyraźniej zgraja napakowanych robotników drogowych, zorientowała się, że
kogoś brakuje. Teraz każdy z nich stał i rozglądał się bacznie na boki. W pewnym
momencie jeden z nich powlókł spojrzeniem w kierunku Hunta.
Justin
dokładnie wiedział, co to oznacza. Szybko schował się z powrotem, czując, jak panika próbuje zawładnąć
nad jego umysłem. Musiał się skupić, by zacząć myśleć racjonalnie. Zrobił krok
na przód, wyciągnął rękę w stronę Hazel i uśmiechnął się lekko. Nie musiał długo
czekać. Ścisnęła ją bez namysłu.
-
Musimy iść – rzucił krótko, nie zamierzając dodawać nic więcej. Znów ich
prowadził. Nie chciał dać po sobie poznać, że tak naprawdę nie wiedział co
robić. Rudy i Hazel polegali na nim, a on nieustannie zawodził. Zaczynał
żałować, że w ogóle zachciało mu się zemsty. Gdyby został w domu, nie musiałby
zabijać tylu osób. Z drugiej strony, gdyby nie podjął tego wyzwania, nigdy nie
poznałby Hazel… Może ledwo się znali i rzadko rozmawiali, ale czuł między nimi
niewidzialną nić porozumienia.
Przyśpieszył
kroku, usłyszawszy dźwięk silników. Wolał nawet nie odwracać się za siebie.
Odetchnął z ulgą, kiedy przed jego nosem pojawił się duży budynek. Przychodził
tutaj z ojcem, jako dziecko, dlatego wiedział jak się po nim poruszać. Stanął
przed dużymi, metalowymi drzwiami i zaczął je szarpać. Nie ustąpiły lekko. Były
stare i nienaoliwione przez co, wydały z siebie nieprzyjemny dla uszu dźwięk.
Justin skrzywił się i w tym samym momencie, drzwi wreszcie ustąpiły. Wślizgnęli
się do środka, ale ich kolejni prześladowcy znajdowali się na tyle blisko, że
zdołali dojrzeć, gdzie się ukrywają.
Justin
zaklął w myślach z własnej bezradności. Gorączkowo poszukiwał jakiegoś miejsca
do schowania się, ale wszystko wydawało się nieodpowiednie. Ostatecznie stanął
na skraju ogromnego basenu i spojrzał w dół. Na szczęście wciąż znajdowała się
w nim woda. Rozumiał, że to jedyne wyjście, więc zwrócił się do znajomych z
chytrym uśmiechem na twarzy. Hazel próbowała go rozszyfrować, ale po prostu nie
potrafiła.
-
Musimy skakać do wody – polecił. Mina blondynki od razu zrzedła. Zamiast
lekkiego uśmiechu, pojawił się tam grymas. Przełknęła ślinę i zaczęła bawić się
krańcem koszulki.
-
Ja… - zaczęła, bujając się na piętach. W końcu bezsilnie pokręciła głową. – Nie
umiem pływać – poczuła ulgę, kiedy wreszcie powiedziała to na głos. Miała tylko
nadzieję, że ani Rudy, ani Justin nie będą jej oceniać. Zapadła krępująca
cisza, przez co zestresowała się jeszcze bardziej.
-
Zaufaj mi, dobrze? – spytał i dla pewności mocniej ścisnął jej rękę. Nie
puszczał dłoni Hazel przez całą drogę tutaj i nawet nie czuł się dziwnie.
Pierwszy raz od roku nie miał poczucia, że zdradza Hope. To było całkiem nowe
uczucie… Lloyd skinęła niepewnie głową. Jej żołądek skręcił się w supełek ze
stresu. Woda przerażała ją od zawsze, ponieważ wiedziała, że nie jest w stanie
pokonać tego żywiołu. – Okej, zamknij oczy – mówił Justin z wyraźna troską w
głosie. – Nabierz w płuca dużo powietrza i…
Nim
zdążyła się zorientować pociągnął ją do przodu. Ciało Hazel zderzyło się z
gładką powierzchnią wody, wywołując przy tym lekkie fale. Opadła prawie na samo
dno. Z przerażenia otworzyła oczy, ale
jedyne co widziała to niebieski odcień cieczy i twarz szatyna tuż przy
swojej. Spojrzał jej głęboko w oczy. Brązowe włosy chłopaka rozsypały się na
wszelkie możliwe strony. Ze strachu, serce niemal podeszło jej do gardła.
Dusiła się i jedyne o czym myślała, to świeże powietrze. Wreszcie jak przez
mglę dojrzała, że Hunt zmierza ku górze. Wciąż kurczowo trzymając w uścisku
małą dłoń Hazel dopłynął do jednej ze ścianek basenu i przyległ do niej ciałem.
Przekręcił
głowę, by mieć lepszy widok na dziewczynę. Co chwila nabierała powietrza w
płuca, a potem wypuszczała je przez usta. Mokre kosmyki blond włosów obkleiły jej
całą twarz dookoła. Nie mógł się powstrzymać i wolną ręką odgarnął je na bok,
chcąc ujrzeć kocie oczy dziewczyny.
-
Chyba nie było tak źle, co? – szepnął, po czym oblizał spierzchnięte wargi. Nie
mogąc oderwać wzroku od ust chłopaka, energicznie pokiwała głową. Pragnęła coś
powiedzieć, ale nagle spod wody wyłoniła się brązowa czupryna Rudego. Zdążyła
uśmiechnąć się do niego szczerze i właśnie wtedy po pomieszczeniu rozległ się
huk otwieranych drzwi. Całym ciałem przyległa do ramienia Justina. Nawet nie
zareagował, tylko czekał na rozwój sytuacji.
Kilku
typków zaczęło kręcić się dookoła. Przymknął na chwilę powieki, nie
spodziewając się, że akurat w tamtej chwili usłyszy pierwszy wystrzał
pistoletu. Kula przebiła się przez powierzchnię wody i szybko powędrowała na
dno. Zaraz po tym nastąpiły kolejne trzy strzały. Jeden z nich wycelowany był
cholernie blisko nich i brakowało zaledwie centymetrów, aby pocisk trafił w
nogę Rudego. Mawiają, że głupi ma szczęście i to właśnie tyczyło się Graya,
ponieważ kula jedynie zahaczyła o materiał jego dżinsów, pozostawiając
niewielkie rozdarcie. Stukot masywnych butów rozchodził się po hali przez kilka
minut. Wreszcie ustał, przyćmiony trzaskaniem drzwi.
Justin
złapał się krawędzi płytek i podciągnął się lekko. Miał rację. Wokół nie było
żadnej duszy. Udało im się! Po raz kolejny Bóg miał ich w swojej opiece. Zsunął
się z powrotem do wody i spojrzał na Hazel. Zamrugał łagodnie, chcąc utwierdzić
ją w przekonaniu, że nie powinna się bać. Następnie poprosił, aby odwróciła się
do niego plecami. Zrozumiała o co mu chodzi, dopiero, gdy poczuła na talii jego
duże, męskie dłonie. Zakręciło jej się w głowie i była pewna, że właśnie się
zaczerwieniła. Na całe szczęście w budynku panowały ciemności, więc nie mógł
tego dostrzec. Trzymał ją stanowczo, jakby bał się, że może mu uciec. Silnymi
ramionami podniósł Hazel ku górze tak, że mogła spokojnie dosięgnąć kafelek.
Wyczołgała się na nie ostatkiem sił i kiedy złapała oddech wstała. Następny na
lądzie wylądował Gray, a zaraz za nim Justin.
Hazel
obiegła sylwetki obu chłopaków wzrokiem. Wszystko byłoby w normie, gdyby nie
fakt, że przy rozcięciu dżinsów Rudego pojawiła się czerwona plama. Zakryła
usta z przerażenia, nie mogąc wydusić z siebie choćby słowa. Przyjaciele
spojrzeli po sobie, próbując odgadnąć, co chodzi blondynce po głowie. W końcu
odzyskała panowanie nad własnym ciałem i uniosła palec wskazujący prosto na
wysokiego szatyna. Ten, jak gdyby nigdy nic spuścił wzrok i aż się przeraził.
-
Boże, czy ja umieram? – niemal krzyknął, łapiąc się za miejsce zderzenia
pocisku z materiałem spodni. Najwidoczniej dzięki adrenalinie, nawet nic nie
poczuł. Dziwne… Kucnął i lepiej przyjrzał się rozcięciu. Okazało się, że kula
nawet nie musnęła jego skóry. Odetchnął z ulgą. – Spokojnie. To tylko ketchup!
– zapewnił znajomych i roześmiał się gardłowo. – Zabawna historia. Musiałem
zabrać go z KFC, a teraz… - złapał się za brzuch, który rozbolał go przez
śmiech.
-
Zamknij się – powiedzieli zgodnie Hazel i Justin. Następnie zerknęli na siebie.
Lloyd speszona intensywnym spojrzeniem chłopaka, spuściła wzrok i wlepiła go w
swoje mokre trampki.
Justin
kazał im skierować się schodami ku górze. Twierdził bowiem, że właśnie tam
znajduje się wyjście ewakuacyjne. Sam ruszył za dwójką znajomych. Gdy chciał
poprawić na ramieniu torbę, zorientował się, że wcale jej tam nie ma. Natychmiast
jednak przypomniał sobie, że w pośpiechu zostawił ją w kącie pomieszczenia.
-
Cholera, moja torba! – krzyknął. Tym samym spowodował, że zarówno Rudy, jak i
Lloyd zatrzymali się w pół kroku. – Zaraz wracam!
***
Wybaczcie, ale nie miałam serca krzywdzić Rudego, dlatego dodałam trochę humoru. Jeśli wiecie o co mi chodzi! :D
Jestem wam wdzięczna, bo blog osiągnął 10 tysięcy wyświetleń, a to już naprawdę wiele. Gdybyście jeszcze tak komentowali, to byłabym jeszcze szczęśliwsza. Dziękuję i kocham was xx
Aww, słodki, ale i przerażający rozdział o.o Czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
OMG świetny ❤ uwielbiam to ff , czekam nn @myprettyKlaudia
OdpowiedzUsuńto jak Justin troszczy się o Hazel jest takie urocze <3
OdpowiedzUsuńhahah kocham Rudego, nie rób mu krzywdy, bo chyba się załamię :( :*
cudo <3
już się nie mogę doczekać dalszego ciągu :)
genialne jest to opowiadanie!
@saaalvame
Rudy jak zawsze pocieszny. Mam nadzieję że Justinowi nic się nie stanie jak będzie wracał. Rozdział rewelacyjny :) @zcytawa
OdpowiedzUsuńJEJU!!! CUDOWNY ROZDZIAL😻 CZEKAM NA NASTEPNY:)
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńBOŻE JA TO KOCHAM!
OdpowiedzUsuńAww świetny ! <3 x Zachowanie Justin ' a w stosunku do Hazel jest takie gjfg! ♡
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! :D
Życzę dużo dużo weny :)
xx
@Natalia44x
super rozdział i czekam już na następny! <3
OdpowiedzUsuńwow! ale cos czuje że cos będzie na niego nieciekawego czekało na dole...
OdpowiedzUsuńo mój boże wkdfjgf chcę więcej! haha nie wytrzymam tygodnia jeju /pfctpxyne
OdpowiedzUsuńi dobrze! Nie uśmiercaj go na razie, jest zbyt śmieszny :D
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuń@agusia5757
Ten rozdział >>
OdpowiedzUsuńI pomiędzy Justinem i Hazel jest więcej uczuć, aw
Nie wiesz może czy będzie druga część? Bo mało rozdziałów zostało :(
Ja też bym nie miała serca by ranić Rudego, no ale lekko mógłby krawić haha
Rozdział jest bardzo dobry, ale szkoda że taki krótki. A może to tylko ja jestem taka wybredna idk
Lubię jak piszesz i czekam na następny rozdział xx
@luvbiebsandmint
myślałam nad drugą częścią i jestem chętna by kiedyś ją napisać. niestety na razie nie mam na nią żadnego pomysłu, ale kto wie co będzie za jakiś czas! ;>
UsuńKocham! Dawaj mi tu szybko następny rozdział mala! :D
OdpowiedzUsuńcudo:) czekam na rozwój wydarzeñ
OdpowiedzUsuń@PoliShSWaG_
Niesamotny rozdział ��
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam to jak stworzylas kazda postac. rudy jest zabawny justin tajemniczy i hazel zagubiona. wszystko ze soba wspol gra. rozdzial jest super
OdpowiedzUsuńŚwietny ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńkońcówka naprawdę dobra jak i cały rozdział ;) Ach ten Rudy xd
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się nn ♥ mam nadzieję, że nic im nie będzie
zapraszam do mnie fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl
Supcio :D
OdpowiedzUsuńJejku perfekcyjny rozdział i nie moge doczekać sie już kolejnego, czekam!
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
T-O-J-E-S-T-Ś-W-I-E-T-N-E-!-!-!-! Moje emocje przy czytaniu tego ff to jedno wielkie iehfuwridwaklmvzzwpnod + hsuvpnrbibybguvrkocebobrckkmftokh
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to Rudy rozwala, same Rudy rozwala :D
Czekam na następny
@Wikaa8417
świetne ! przepraszam, że nie komentowałam tamtych rozdziałów ale nie poinformowałam cię o zmianie mojego username i dopiero dziś nadrobiłam te 5 rozdziałów chciała bym ci tu napisać w skrócie o wszystkich tak więc jest akcja i wgl to całe OMB co będzie dalej i kurde nie raz czytałam scenki po kilka razy albo patrzyłam do przodu hahah nie wiem jak Ty ale ja po prostu kocham Rudego hah jest taki zabawny kochany i nie wiem haha jedyne coz mieniam to główna bohaterka bo ja akceptuję tylko Lily Colins albo Demi Lovato wyjątek stanowi Vanessa Hudgen czy Miley Cyrus :)) także przepraszam cię strasznie aczkolwiek bardzo lubię filmy z ta aktorką :D tak więc ff zabójcze ! kocham je! pierwszy raz czytam takie i jestem pod wrażeniem! mu chlove xoxo iz niecierpliwością czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńa tak wgl mam nadzieję, że nic nie stanie się Jusowi jak pójdzie po tę torbę ;o albo Rudemu (przepraszam jeżeli źle napisałam ale już ledwo żyje po dzisiaj,wybacz ;c) i Hazel, a i Rudy jest naprawdę boski XD ahaha
Usuńawww świetne*.* czekam na kolejny z niecierpliwością ;) @nxd69
OdpowiedzUsuńWow, brak mi słów żeby opisać ten rozdzial.. jest po prostu genialny..
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
uwielbiam to kurw
OdpowiedzUsuńNie mam słów no xD.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jestem zachwycona tym opowiadaniem.
Pozdrawiam!
@Ta_ali_a
poprawka >> @Ta_alia_a
Usuń