Hazel
odwróciła się przez ramię, by upewnić się czy, aby na pewno Justin za nią nie
stoi. Musiała wykorzystać moment jego nieobecności. Musiała wreszcie zadać te
wszystkie pytania, które krążyły w jej umyśle, tworząc niemały bałagan. Musiała
otrzymać odpowiedzi. Jakiekolwiek. Inaczej prawdopodobnie zwariowałaby. Fakt,
że została sam na sam z Rudym, bardzo temu sprzyjał. Mimo, że poznała go kilka
godzin wcześniej, zdążyła zauważyć, że potrafi gadać od rzeczy. Między innymi
dlatego miała wielką nadzieję, że właśnie on wyjawi zamiary Justina.
Wyciągnęła
rękę przed siebie i gwałtownie złapała nią nadgarstek chłopaka. Zatrzymał się w
połowie kroku i marszcząc brwi, spojrzał na dziewczynę przez ramię. Otworzyła
usta, chcąc coś powiedzieć, jednak nagle zabrakło jej odpowiednich słów.
Zorientowała się, że po prostu nie ma zielonego pojęcia od czego powinna
zacząć.
-
On… - wydukała wreszcie, kreśląc stopą wzorki na kafelkach. – Jest tutaj z
własnego wyboru, prawda? – spytała i poczuła ogromną ulgę. Obserwowała przez
ułamek sekundy reakcję Graya. Nie wydawał się zdziwiony tym pytaniem. Wręcz
przeciwnie. Odniosła wrażenie, że na nie czekał. Nie zamierzał nawet zwlekać.
-
Próbowałem go przekonać, aby sobie odpuścił, ale cóż… Justin Hunt jest
strasznym uparciuchem – ściszył ton, bowiem nie chciał, aby jego przyjaciel go
usłyszał. Hazel zdawało się, że Rudy od dawna przygotowywał tą wypowiedź w
głowie, bo powiedział to z taką łatwością. Mówił to, jakby recytował te słowa z
pamięci. Skinęła głowa, na znak, że rozumie.
-
A ty?
-
Nie mogłem pozwolić mu, aby popełnił taki błąd sam – wzruszył beztrosko
ramionami. Tego na pewno się nie spodziewała. Oczywiście wiedziała, że się
przyjaźnią, lecz nigdy nie pomyślałaby, że są w stanie tyle dla siebie
poświęcić. Zrobił na niej przeogromne wrażenie, tą odpowiedzią. Z jego twarzy
niemal biła szczerość. Równie dobrze mógł właśnie siedzieć w domu, z dala od
tego piekła. A jednak, chciał pomóc koledze, bez względu na konsekwencje. Sama
nie była pewna, czy zrobiłaby to dla Dana. Może parę godzin temu, ale z
pewnością nie teraz.
-
Dlaczego? – spytała cicho. Przez chwilę nie wiedziała, czy w ogóle to usłyszał,
bowiem wciąż milczał. – Dlaczego Justin chce to zrobić?
Rudy
odwrócił się w stronę Hazel i pochylił się nieco, by mieć lepszy widok na jej
krągłą buzię. Spojrzał dziewczynie głęboko w oczy, jakby chciał przewiercić ją
na wylot. Poczuła się bardzo skrępowana i nie miała najmniejszego pojęcia, co
powinna począć. Miała wrażenie, że Gray wyczytał z tęczówek każdy sekret i
detal jej życia. Wydął usta i cmoknął parę razy w powietrze. Ta chwila dłużyła
się niemiłosiernie i Llyod wiedziała, że czas na otrzymanie odpowiedzi wymyka
się przez jej palce. Chciała go popędzić, ale wzrok chłopaka paraliżował
zmysły. Zorientowała się, że przez ten czas wstrzymywała oddech, więc wypuściła
powietrze przez usta.
-
Rudy, proszę – jęknęła błagalnym tonem, podczas gdy on wyprostował się, niczym
sprężyna. Ledwo sięgała do jego ramion i czuła się przy nim taka mała. Znów na
nią spojrzał. Miał lekko rozchylone usta, lecz zastygły one w bezruchu.
Wreszcie Hazel poczuła za sobą czyjś ciepły oddech. Nie musiała się odwracać,
by wiedzieć kto za nią stoi. Justin. Zrozumiała, że jedyna szansa na uzyskanie
odpowiedzi, właśnie została zmarnowana. Uderzyła w nią fala złości, a mimo to
odwróciła się w stronę Hunta i uśmiechnęła szczerze. Nie chciała by zaczął coś
podejrzewać. Poza tym czuła się nieco winna, że wypytuje Rudego o przeszłość
Justina.
-
Idziemy? – spytał w końcu chłopak, delikatnie marszcząc brwi.
Najprawdopodobniej zastanawiał się, co było tematem rozmowy między Hazel, a
Rudym. Nie zamierzał jednak zaprzątać sobie tym głowy. Poprawił torbę na
ramieniu i popchnął blondynę do przodu, by ruszyła z miejsca. Mimowolnie
zachichotała pod nosem i Justin uznał, że miło byłoby jeszcze kiedyś usłyszeć
ten dźwięk.
Czuł
się jak przywódca, gdy prowadził ich wąskim korytarzem, prowadzącym do jedynego
wyjścia ewakuacyjnego. Był jak Król Lew. Doskonale pamiętał tą bajkę, ponieważ
wiele razy oglądał ją w dzieciństwie i strasznie ją polubił. Czasami namawiał
rodziców i oglądał ją przez pół dnia. Mimo wszystko i tak mu się nie znudziła.
Przystanął,
kiedy w ciemnościach dojrzał metalowe drzwi. Stanął przy nich i ulokował dłoń
na klamce, pragnąc otworzyć i wyrwać się stąd jak najszybciej. Przelotnie
zerknął na zegarek. Do końca Czyśćca pozostało pięć godzin. Sam nie wiedział,
kiedy ten czas zleciał. Godziny zamieniały się w minuty, a minuty w sekundy. Z
zamyśleń wyrwał go brytyjski akcent, który z pewnością należał do Rudego. Jego
przyjaciel jak zawsze chciał złożyć jakieś beznadziejne zażalenie.
-
Tym razem idę pierwszy – powiedział, nieco głośniej, niż należało. Przepchnął
się pomiędzy Hazel, a Justina i wypiął dumnie klatkę piersiową, gdy znalazł się
tuż przy drzwiach. Spojrzał na nich przez ramię, jednocześnie, zapewniając ich,
że sobie z tym poradzi. Przecież za drzwiami nie będzie czekało na niego stado
morderców. Prawda?
Hunt
postanowił przymrużyć na to oko, więc machnął ręką. W tym samym momencie Gray
pchnął mocno drzwi, które zaskrzypiały ze starości. Z zewnątrz od razu uderzył
w niego zimny wiatr, który wywołał na jego skórze gęsią skórkę. Mimo, że miał
na sobie kurtkę, wciąż odczuwał chłód. Uniósł wzrok i ujrzał czarne niebo,
pokryte niezliczoną ilością gwiazd. Może w normalnych okolicznościach
zachwyciłby się tym widokiem, ale wtedy nie miał na to ani czasu, ani ochoty.
Zrobił pierwszy krok do przodu i rzucił wzrokiem dookoła. Wreszcie brązowe tęczówki
chłopaka spoczęły na jednym punkcie. Z początku był to tylko niewyraźny kontur,
więc zmrużył oczy, żeby nabrać ostrości. Kiedy wreszcie zobaczył przed sobą
dziewczynę z dwoma, wysokimi kitkami po obu stronach głowy i w
charakterystycznym stroju, miał ochotę pisnąć. Zamarł w bezruchu. Umysł zmuszał
go do ucieczki, ale ciało kompletnie go nie słuchało. Nieznajoma wreszcie
zrobiła krok do przodu, a Rudy zdołał z siebie wydusić:
-
Jebane cheerleaderki.
Niestety
nim zdołał zwrócić się do przyjaciół z prośbą o pomóc, poczuł jak szczupłe ręce
owijają się wokół jego szyi. Wrzasnął przerażony, jednocześnie wymachując
rękoma i nogami na wszystkie strony. Szarpał się, miotał i szamotał. Na marne.
W ułamku sekundy ktoś pociągnął go z taką siłą, że z impetem runął na ziemię.
Wzdłuż jego kręgosłupa rozprzestrzenił się ogromny ból. Jęknął i zebrał w sobie
odwagę, by otworzyć oczy. Gdy już to zrobił ujrzał przed sobą dwie, podobnie
wyglądające dziewczyny. Na pierwszy rzut oka mogły być w wieku Rudego. Obie
związały włosy w dwa kucyki po bokach głowy i miały na sobie strój z logiem
jakiejś szkoły.
-
Hunt, pomóż mi natychmiast! – wrzasnął, czując jak jedna z nich siada na nim
okrakiem. Może w innych okolicznościach ten fakt bardzo by go ucieszył, ale po
pierwsze nienawidził cheerleaderek, a po drugie trwała Czystka.
Justin
przyglądała się temu z szeroko otwartymi oczami. Tłumił w sobie spazmy śmiechu,
jakie wstrząsnęły jego ciałem. Ten obrazek był tak komiczny, że chłopak miał
ochotę głośno się roześmiać. Wiedział jednak, że zachowałby się nietaktownie i
w dodatku rozwścieczyłby przyjaciela. Nie pozostało mu więc nic innego, jak
wziąć sprawę w swoje ręce. Przez moment obserwował jeszcze jak jedna z
dziewczyn przytrzymuje nogi Graya, podczas gdy druga wyciąga zza paska spódniczki
czarny pistolet. Tego na pewno się nie spodziewał, nie wspominając już o Rudym.
Z kilometra biło od niego przerażenie. Zacisnął usta w wąską linię i zamknął
oczy, czekając na najgorsze. Po raz drugi modlił się o przetrwanie. Znów był na
krawędzi życia i śmierci. Przeszedł go dreszcz, kiedy poczuł na skroni zimna
lufę broni. Przekręcił głowę na lewy bok, z nadzieją, że to choć trochę
złagodzi ból, chociaż… Czy w ogóle poczuje coś, gdy kula roztrzaska mu czaszkę
na miliony, drobnych kawałeczków? Na Litość Boską, jego matka załamie się, przy
identyfikacji zwłok.
W
myślach odliczył do trzech i właśnie wtedy wokół rozniósł się huk,
przypominający wystrzał pocisku. Rzeczywiście, nic nie poczuł. Nawet udało mu
się otworzyć oczy! Był przekonany, że zobaczy białe obłoki i anioły nad głową,
a ręka Boska poprowadzi go, gdzie trzeba. Zamiast tego dostrzegł jak ciało
dziewczyny powoli osuwa się, by wreszcie zderzyć się z glebą. To było wręcz
nieprawdopodobne, ale miał się dobrze i co najważniejsze żył! Ha, Rudy Gray
potrafił oszukać śmierć! Pośpiesznie strzepnął z siebie sztywne nogi dziewczyny
i wstał, otrzepując się z piasku. Krew sączyła się z kącika ust nieznajomej i
powoli spływała po szyi, aż wreszcie lądowała na asfalcie. Okręcił się dookoła
własnej osi, wciąż zdezorientowany i zauważył jak druga cheerleaderka ucieka,
aż się za nią kurzy.
-
Nie ma za co – mruknął Justin, głosem pozbawionym emocji. Przez moment pistolet
spoczywał w jego dłoni, ale jednym, szybkim ruchem umiejscowił go z powrotem za
szlufką od spodni. Tego wieczoru użył go zdecydowanie zbyt wiele razy. Znowu
górowały nad nim wyrzuty sumienia. Ciągle musiał wybrać pomiędzy złym, a
jeszcze gorszym. Gdyby nie zdecydowałby się strzelić, zginąłby Rudy.
Cała
trójka w ciszy wpatrywała się w przeraźliwie sztywne i blade ciało nieznajomej
dziewczyny. Hazel przeżywała to wszystko najmocniej z nich wszystkich. Nie
chciała jednak pokazać zewnątrz, jak bardzo dzisiejsze wydarzenia wpłynęły na
jej psychikę. Była niemal pewna, że te obrazy będą nawiedzać ją do końca życia.
Czarne niczym węgiel oczy dziewczyny nie zamknęły się, a usta rozchyliły się w
niemym pytaniu. Miała wrażenie, że nastolatka zaraz powstanie i spyta:
„Dlaczego na to pozwoliłaś?”. Nagle ciało wygięło się spazmatycznie, a oczy
uciekły gdzieś w tył głowy. Potrząsnęła głową, pozbywając się jednocześnie tak
absurdalnych myśli. Mimowolnie wtuliła się w ramie Justina, mocno zaciskając na
nim palce. Nie dbała nawet o to, że zostawi po sobie czerwone ślady. Przy nikim
nie czuła się tak bezpiecznie jak przy nim.
-
Tak właśnie kończą jebane cheerleaderki! – wrzasnął Rudy na odchodne. Jego
ciałem wstrząsnęło obrzydzenie. Wykrzywił twarz w grymasie i zadrżał.
-
Co ty masz do tych cheerleaderek, co? – spytał Justin, by rozładować i tak
napiętą atmosferę. Ruszyli przed siebie w stronę drewnianego płotu. Pamiętał,
że brakuje niektórych szczebelków, więc wydostaną się stąd bez problemu.
-
Jestem pewny, że czułbyś do nich to samo, gdybyś kiedyś przyłapał matkę
przebraną za jedną z nich i ujeżdżającą twojego ojca – zmarszczył nos i wydobył
z siebie jęk, przypominający odruchy wymiotne. Justin spojrzał na niego z
powagą. A Rudy jak to on, nagle zapomniał o całej powadze sytuacje i zaczął
naśladować ruchy swoich rodziców. Blondynka zachłysnęła się, słysząc te słowa,
a kiedy spojrzała na Graya, zarumienił się po uszy. Hazel mimowolnie roześmiała
się. Pierwszy raz tego wieczoru śmiała się szczerze i choć na chwilę zapomniała
o tym gównie, w które się wpakowała. Rozbawiony Hunt pokręcił głową i w tej
samej chwili przed nimi pojawił się płot.
-
Idź pierwsza – polecił do blondynki, uśmiechając się szczerze. Zdobył jej
zaufanie, choć nawet nie starał się tego osiągnąć. Skinęła głową i puściła
ramię chłopaka z nie małym zawodem, malującym się na krągłej buzi. Musiała przyznać,
że znajdowanie się tak daleko od niego, przerażało Hazel. Brakowało jej słów,
aby opisać tą więź. Nie wiedziała nawet jak do tego doszło. Schyliła się nieco,
by przecisnąć się między dwoma szczebelkami. Znalazła się po drugiej stronie i
było tam równie upiornie. Musiała rozmasować ramiona, na których pojawiła się
gęsią skóra. Odwróciła się i wnet jej głowa zderzyła się z czymś ciężkim i
twardym. Nie kontrolowała tego. Bezwiednie upadła nie ziemię. Bolała ją
czaszka, obraz wirował jej przed oczami. Nie mogła złapać ostrości. Przed
oczami Lloyd migotały czarne plamy. Jasne światło lamp raziło źrenice.
Przyłożyła rękę do tyłu głowy i poczuła na niej lepką ciecz. Krwawiła i powoli
opadała z sił. Ostatnie co zobaczyła to znajoma twarz, pochylająca się ku niej.
-
Następnym razem, zmień telefon, kochaniutka!
Głos
zdawał się dochodzić jak ze studni. Po tych słowach była już tylko ciemność.
Kompletnie zatraciła się w nicości.
Świetny !
OdpowiedzUsuńAle ta końcówka n! :o
Oby nic się jej więcej nie stało ! :)
Czekam na kolejny ! :)
Życzę dużo dużo weny :D
×
@Natalia44x
Dziękuję za poinformowanie na tt! ^.^
OMG genialny rozdział! Czekam nn ❤ @myprettyKlaudia
OdpowiedzUsuńjaki genialny! jak każdy zresztą <3
OdpowiedzUsuńale ta końcówka.. mam nadzieję, że nic poważnego się Hazel nie stanie :(
@saaalvame
Nie no nie wierzę xD Kocham Rudego, serio. Chciałabym mieć takiego chłopaka. Czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
O jejku, jak mogłaś zakończyć w takim momencie? Biedna Hazel, żeby tylko nic sie jej nie stało... Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
jak mogłaś skończyć w takim momencie?! mam nadzieję, że szybko pojawi się nn bo chce wiedzieć co się dokładnie stało z Hazel i co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńczekam na nn ♥
powiadom mnie na tt - @agnieszkanopart
zapraszam do mnie na rozdział ;)
fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl
Biedna Hazel czyżby to byl Dan?
OdpowiedzUsuńBoski, boski, boski. Mam nadzieję, że jeszcze nie uśmiercisz Hazel :( Super rozdział. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu mega kdkdjfjddkdkdjfjddfjkcjjjjjdjd *.*
OdpowiedzUsuńTylko ta końcówka...
Dlaczego w takim momencie?
Kto to był do cholery? :o
Kto to byl?! Co sie z nią stanie?! Czy Justin zemści sie?! Co bedzie dalej?! Błagam dodaj chociaż urywek nn! ^.^ ~.~
OdpowiedzUsuńchce wiecej juz, teraz, natychmiast!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.Dużo akcji :)
OdpowiedzUsuńo kurwa... końcówka
OdpowiedzUsuńBoziu, co z nią? co dalej?
OMG sjdhfisjkdfhskdj <3
matko, jak ty trzymasz w niepewności ... :D
OdpowiedzUsuńsuper rozdział ! i ten ten Rudy hahaha rozwala system tutaj ;D i już czekam na następny,pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńo kurcze, ta końcówka, kto to był ?!
OdpowiedzUsuńHaha, Rudy, najlepszy !
Swietny, jak zawsze
@magda_nivanne
co się kurwa własnie stało w tej chwili?!
OdpowiedzUsuńwooow woow świetny*.*
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;33
wesołych świąt <333
@nxd69
Bomba :D Nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńKocham *o*
OdpowiedzUsuńWygodnie się czyta i szybko. Naprawdę świetnie piszesz xD zazdroszczę :D
@Ta_alia_a
justin-dark-fanfiction.blogspot.com
Ta końcówka :O
OdpowiedzUsuń