Justin
odnosił dziwne wrażenie, że czas wymyka mu się przez palce. Nim się obejrzał
zleciało kolejne piętnaście minut, a on nie zrobił nic pożytecznego. Nie
wiedział od czego powinien zacząć. Podjął decyzję już dawno temu i nie
zamierzał się wycofać. Był zdeterminowany, a mimo to czasami wątpił. Ojciec
zawsze powtarzał, że wahanie jest złodziejem czasu. Takie niezdecydowanie
dopadło go, gdy usiadł na skraju łóżka i schował twarz w dłoniach. Próbował
skupić się na tym, co powinien robić. Kątem oka zerknął na zegarek. Pozostało
mu około półtorej godziny.
Wstał
i podszedł do komody, wykonanej z ciemnego drewna. Wyciągnął z niej zwykłe
czarne spodnie oraz koszulkę i bluzę z kapturem w tym samym kolorze. Nie mógł się
wyróżniać, dlatego postawił na ciemne odcienie. Następnie rzucił ubrania na
łóżko, jednocześnie łapiąc w dłonie telefon.
Usiadł
na swoim wcześniejszym miejscu. Ręce mu się trzęsły, gdy spoglądał na
wyświetlacz komórki. Przez chwilę, zanim się uspokoił, nie mógł nawet wpisać
kodu blokady. Kiedy wreszcie mu się to udało, pogłośnił i włączył nagranie.
Sekundę później pomieszczenie wypełnił jej aksamitny, aczkolwiek podenerwowany
głos. Przymknął powieki, na nowo napawając się tym dźwiękiem. Zdążył zapomnieć
o uczuciu, jakie ogarniało go, gdy ją słuchał.
Justin… Wiem, że jesteś zły, ale…
Jestem w samochodzie z twoim kolegą. Zaproponował, że mnie podwiezie… Nie
sądzę, żebyśmy jechali do domu, Jus. Wszędzie czuję ten pieprzony zapach
cynamonu. Naprawdę się boję. Chyba jestem w niebezpieczeństwie. Błagam, Justin.
Pomóż mi.
Usta
szatyna poruszały się równo ze słowami, które wypowiadała. Zdążył nauczyć się
ich na pamięć. Odtwarzał to już tyle razy. Bez problemu wyrecytowałby treść
nagrania, obudzony w środku nocy. Miał wrażenie, że na stałe zakotwiczyło się w
jego umyślę, by przypominać mu o tragicznych wydarzeniach. Z trudem łapał
oddech, cofając się wspomnieniami wstecz. Gdy zorientował się, że posiada tą
wiadomość, miał ochotę się zabić. Dosłownie. Wyrzuty sumienia dręczyły go tak
bardzo, że niemal czuł, jak niewidzialna poręcz, zaciska się wokół piersi.
Gdyby tylko zareagował wcześniej…
Uratowałby
ją.
Nie
miał już żadnych wątpliwości. Musiał to zrobić. Śmierć Hope nie mogła pójść na
marne.
Pośpiesznie
zrzucił z siebie koszulkę, pozostając jedynie w szarych dresach. Musiał dać
ujście złości, więc postanowił trochę poćwiczyć. Zaczął od drążka, który
zawiesił w kącie pokoju, kilka lat temu. Podciągnął się paręnaście razy, aż
wreszcie poczuł, że mięśnie rąk odmawiają mu posłuszeństwa. Chwilę wisiał
jeszcze w powietrzu, zaciskając pięści na metalowej rurze. W końcu postawił
bose stopy na miękkiej wykładzinie. Położył się na podłodze, ze zgiętymi
kolanami i zaczął robić brzuszki. Uwielbiał ten ból, który rozchodził się po
całym jego podbrzuszu, ponieważ wiedział wtedy, że powoli osiąga wyczekiwany
efekt. Kiedy i to go znudziło, zrobił jeszcze pompki i podniósł się na równe
nogi. Serce Justina biło w szybszym rytmie, a klatka piersiowa unosiła się i
opadała gwałtownie. Musiał oddychać przez otwarte usta.
Z
powrotem podszedł do łóżka, by założyć na siebie wcześniej naszykowane ubrania.
Spod czarnej bluzki z wycięciem w kształcie litery V, wyciągnął srebrny
wisiorek. Ucałował krzyż, który stanowił jego zawieszkę i szepnął pod nosem:
-
Ale nas zbaw ode złego, Panie.
Uniósł
wzrok ku górze, z nadzieją, że doczeka się jakiegoś znaku. Nic takiego nie
nastąpiło, mimo, że czekał kilka minut. Był zawiedziony. Pragnął wiedzieć, że
Bóg pozwala mu na tak drastyczny krok. Nie chciał, aby miał mu cokolwiek za
złe. Perspektywa spędzenia życia pozagrobowego w Czyśćcu bądź Piekle, wcale nie
odpowiadała chłopakowi. Wzruszył ramionami, bo tylko to mógł zrobić. Nie
zamierzał się wycofywać, bo zabrnął zdecydowanie za daleko.
Ukucnął
i wyciągnął spod łóżka dużą, czarną torbę. Bezszelestnie rzucił ją na pościel i
rozsunął zamek. W ułamku sekundy oczom szatyna ukazała się spora kolekcja
broni. Począwszy od zwykłego noża, skończywszy na pistolecie i małym karabinie.
Podwędził je ojcu, gdy rano wyszedł do pracy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że
złamał siódme przykazanie „Nie kradnij”, ale wtedy o to nie dbał. Musiał mieć
stuprocentową pewność, że w razie czegoś będzie miał się czym bronić. Poza tym
potrzebował jakiejś broni, aby wymierzyć zasłużoną karę temu sukinsynowi.
Kiedy
na myśl przywołał swojego największego wroga, spojrzał przez ramię i
przypatrzył się zdjęciu wiszącemu na środku drzwi. Zawiesił je tam parę dni
temu, by pamiętać, jak bardzo go nienawidzi. Widząc twarz tego chłopaka, wciąż czuł
narastającą w nim chęć zemsty. Chwycił w ręce pierwszy lepszy przedmiot i
cisnął nim prosto w fotografię. Pech chciał, że drzwi otworzyły się z hukiem, a
osoba wchodząc przez nie, oberwała prosto w głowę. Momentalnie w sypialni
rozniosło się syknięcie bólu. Okazało się, że to Rudy. Tylko on posiadał takie
szczęście.
Nigdy
nie miał dobrego refleksu i pewnie nawet nie spodziewał się, że coś takiego
może się zdarzyć. Dłonie jak zawsze schował głęboko w kieszeniach dżinsów i
jedną z nich wyciągnął, by rozmasować obolałe miejsce.
-
Chcesz mnie zabić? – jęknął, mrużąc gniewnie oczy. Oczywiście wcale nie
wyglądał groźnie, tylko komicznie. Justin o mało nie wybuchł śmiechem.
-
Rudy, co tu robisz? – spytał, nie drążąc dalej wcześniejszego tematu. Szybko
zapiął torbę i schował ją za plecami. Gdyby Gray to zobaczył pewnie zacząłby
krzyczeć z przerażenia, a potem nie wyszedłby, zanim nie wystrzeliłby którejś z
broni.
-
Przyszedłem wybić ci ten beznadziejny pomysł z głowy – wyjaśnił i zaczął
przechadzać się po pokoju. Był tutaj milion razy, a jednak za każdym razem
musiał przeszukać wszystkie szuflady. Justin przywykł do tego, że Rudy czuję
się jak u siebie. Większość czasu spędzali tutaj, ponieważ jego przyjaciel
dzielił dwupokojowe mieszkanie z jakimś świrem.
-
Cóż, nie uda ci się. Podjąłem decyzję – wzruszył ramionami. Nie musiał się
tłumaczyć.
-
Jadę z tobą – wypalił Gray, nie wiele myśląc. Zaraz jednak pożałował
wypowiedzianych słów. Co się stało, się nie odstanie. Nie mógł się już wycofać.
-
W porządku – powiedział Justin, jakby od niechcenia. Z tonu szatyna nie można
było wyczytać żadnych emocji, jakby nie odgrywały one żadnej roli w jego życiu.
Znał Rudego doskonale, więc wiedział, że od razu się wycofa. Obserwował w ciszy
jak jabłko Adama w gardle Graya przesuwa się w górę i w dół, gdy nerwowo
połykał ślinę. Oczy mu się rozszerzyły i przypominały dwa spodki od filiżanki.
„W
porządku”. Co to miało znaczyć? Nie tego się spodziewał! Bardziej liczył na to,
że Justin słysząc jego zdeterminowanie, wreszcie podda się dla dobra ich
obojga. A teraz biedny, bezbronny Rudy miał walczyć o przetrwanie z tymi
dzikusami na ulicach. Na Litość Boską on nawet nie potrafił zabić muchy!
-
Idziesz? – ocknął się z zamyśleń i rzucił spojrzeniem dookoła. Justin stał już
przy drzwiach, trzymając rękę na klamce. Na czubek głowy nasunął kaptur, a
przez ramię przerzucił torbę. Liczyła się każda sekunda, dlatego coraz bardziej
irytował go ten ślamazara. Pozostało im może dziesięć minut, zanim ojciec
włączy alarm. Później nie da się stąd wyjść, przez następne 12 godzin. Gray
niepewnie skinął głową i zanim wyszedł, chwycił kij baseballowy. Hunt
skomentował to pytającym spojrzeniem.
-
Przecież muszę się jakoś bronić.
Szli
ciemnym korytarzem, ponieważ Justin nie pozwolił zapalić światła. Rudemu co
chwila plątały się nogi i obijał się o bliżej niezidentyfikowane przedmioty.
Pewnie jutro obudzi się z milionem siniaków. O ile w ogóle uda mu się przeżyć!
Nagle wokół rozniósł się jakiś hałas. Jak się okazało Gray, który podtrzymywał
się ścian, zrzucił z jednej z nich obraz. Justin spiorunował go wzrokiem,
modląc się w duchu, aby rodzicie tego nie usłyszeli.
Szatyn
odetchnął z ulgą, kiedy znaleźli się w garażu. Zapalił lampkę, by móc lepiej
przyjrzeć się autom. Wciąż nie wiedział, które z nich powinien dziś ze sobą
wziąć. Ostatecznie zdecydował się na czarnego Range Rovera Evoque. Wybrał go,
gdyż jego karoseria była ciemna, więc nie będzie, aż tak widoczny na ulicach.
Po drugie wolał zniszczyć go, niż ukochane Audi. Podszedł do pojazdu, uniósł jego
maskę i zajrzał do środka. Upewniwszy się, że wszystko jest na swoim miejscu,
polecił koledze zajęcie miejsca pasażera. Sam usiadł za kierownicą i od razu
poczuł się jak w swoim żywiole. Wcisnął się wygodnie w fotel, ulokował jedną
dłoń na kierownicy, a drugą na drążku skrzyni biegów. W międzyczasie przekręcił
kluczyki w stacyjce, przez co wóz wydał przyjemy dla uszu Justina warkot.
Wrzucił pierwszy bieg, puścił sprzęgło i docisnął gaz, powodując, że auto
ruszyło z piskiem opon.
Czas
rozpocząć Noc Oczyszczenia.
{muzyka}
Hazel
przez kilka minut siłowała się z potężnymi zamkami od drzwi. Było ich dokładnie
cztery i upewniła się, że każdy z nich jest dokładnie zakluczony. Następnie
przeszła długim korytarzem, szurając stopami po parkiecie i znalazła się w
salonie. Daniel zajmował miejsce w fotelu z wzrokiem wbitym w telewizor.
Wiedział, że za niecałe pięć minut wszystko się zacznie i tylko czekał na
coroczny alarm. Nie miała pojęcia, co takiego w tym widział. Według niej to był
istny koszmar. Ginęli niewinni ludzie i nikt się tym nie przejmował. Wzruszyła
ramionami i zasłoniła szczelnie rolety. Musiała mieć pewność, że jest
bezpieczna i nic jej nie grozi. Oczywiście Dan wiele razy zapewniał, że będzie
ją chronić, ale to nie wystarczyło.
Wreszcie
wybiła godzina dwudziesta druga, a razem z nią w uszach dziewczyny rozbrzmiał
alarm. Dudnił jej w uszach i był tak głośny, że przez moment miała ochotę zakryć
uszy. Z wrażenia wcisnęła się w kanapę i również nieco zaciekawiona spojrzała
na ekran telewizora. Momentalnie pojawiło się na nim czarne tło, które od czasu
do czasu skakało w górę i w dół przez zakłócenia. Sekundę później można było
odczytać z niego słowa, powtarzane przez irytujący głos kobiety.
-
Ostrzeżenie! To nie są ćwiczenia. Przez
najbliższe dwanaście godzin wszystkie zbrodnie są legalne, a służby zdrowia
pozostają nieczynne. Życzymy bezpiecznej nocy i udanego oczyszczenia.
Zamknęła
oczy i zagryzła wargi, aż do krwi. Choć znajdowała się we własnym mieszkaniu,
wciąż czuła narastający w żołądku niepokój. Bała się, ponieważ tej nocy
wszystko stawało się możliwe, nie było żadnych granic. Przez ten czas ludzie
uwalniali bestię i pokazywali swoje prawdziwe, ohydne oblicze. Pragnęła schować
się pod kołdrą i liczyła na to, że dzięki temu zniknie, chociażby na chwilę.
Nagle wszystko ucichło, więc poczuła się nieco przytłoczona. Wiedziała, że
Daniel przygląda się jej intensywnie, jednak nie chciała otwierać oczu.
-
Idę do siebie – mruknęła pod nosem, ale nie obdarowała chłopaka spojrzeniem. Poderwała
się na równe nogi tak prędko, że aż zakręciło się jej w głowie.
-
Nie ma mowy. Przeżyjemy to piekło razem, tutaj na ziemi – puścił blondynce
oczko, gdy zdecydowała się unieść na niego spojrzenie. Wyglądał tak beztrosko,
jakby nie ciążyły na nim żadne problemy. Marzyła by mieć takie nastawienie jak
Daniel. Westchnęła, okazując, że się poddaje. Dumny z wygranej szatyn zaklaskał
w dłonie i kucnął przy odtwarzaczu DVD, by włączyć jeden z filmów, które udało
mu się wcześniej wypożyczyć.
Po
upływie piętnastu minut zachciało jej się spać. Nawet tego nie ukrywała, tylko
ziewała ciągle, na co Dan wywracał teatralnie oczami. On w przeciwieństwie do
Hazel był całkowicie pochłonięty fabułą tej produkcji. Leżał na fotelu z nogami
zawieszonymi na oparciu i ciągle jadł serowe chipsy. Co jakiś czas komentował
głupie zachowanie bohaterów, a blondynka odburkiwała coś pod nosem. Na tym
polegała ich cała rozmowa. Lloyd nie była skrępowana milczeniem, ponieważ znali się już tak długo,
że przy nim nawet cisza wydawała się w porządku.
Gdy
w pomieszczeniu rozniosło się mocne pukanie do drzwi, aż podskoczyła
wystraszona. Zerknęła na Daniela, ale on tylko kiwnął na znak, że panuje nad
sytuacją. Leniwie zwlókł się z wypoczynku i ruszył w stronę drzwi. Przez moment
ją sparaliżowało, lecz kiedy odzyskała panowanie nad ciałem, złapała nadgarstek
towarzysza. Spojrzała na niego pytająco, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
-
Spokojnie, to do mnie – powiedział, jak gdyby nigdy nic.
Momentalnie
serce podeszło jej do gardła. Nagle zalała ją fala gorąca, żołądek skurczył
się, a ręce zaczęły drżeć. Nie umawiali się przecież, że kogoś tu sprowadzi.
Nigdy by na to nie pozwoliła. Przecież śmiertelnie się bała, a teraz miała
wpuścić tu obcych? Nie ma mowy! Poszła w ślady kolegi i pobiegła do drzwi,
jednocześnie torując mu drogę.
-
Odsuń się – wysyczał, a w jego tęczówkach pojawiły się iskierki gniewu. Mięśnie
na szyi Dana były napięte, kiedy pokręciła przecząco głową. Szybkim jak
błyskawica ruchem złapał ją za nadgarstek. Ostry wstrząs powędrował po każdym
nerwie w ramieniu Hazel. Pociągnął ją, przez co poleciała do przodu. Upadła na
podłogę. Jej kość ogonowa uderzyła o posadzkę tak mocno, że tępy ból przeszył
ciało wzdłuż kręgosłupa. Czuła jak łzy pieką jak pod powiekami i wiedziała, że
zaraz się rozpłacze. Nie rozumiała dlaczego najlepszy przyjaciel ją krzywdzi.
Nim się zorientowała drzwi otworzyły się szeroko, a w ich progu ujrzała dwójkę
postawnych chłopaków. Przełknęła ślinę, układając w głowie najczarniejsze
scenariusze. Pragnienie, żeby wyrwać się z tego pomieszczenia stało się tak
silne, że aż poczuła ból w nogach.
-
Zaczynamy zabawę, panowie – krzyknął entuzjastycznie Dan, na co pozostała
dwójka zagwizdała. Następnie złapał Hazel za włosy i siłą wytargał z
mieszkania.
*
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam! Akcja się rozkręca, jak wam się podoba?
Po raz kolejny dziękuję za każdy komentarz i zachęcam do wyrażania swoich opinii, ponieważ to bardzo, bardzo mocno motywuje i powoduje, że się uśmiecham :)
Piszcie swoje spostrzeżenia i komentarze, również na twitterze z dopiskiem #PurgePL
Zapraszam na moje drugie opowiadanie -> striptease-club
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń@SwaglandJB
Świetny ! :D
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem akcja się rozkręca :D
Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
Życzę weny :)
Dziękuję za poinformowanie na tt :)
×
@Natalia44x
*___* ! ashfdhfhjh ... Jeeezus.. jakie to jest genialne
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Kolejny świetny rozdział, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń@only_hopexx
Świetny rozdział.Pieknie piszesz.Nie mogą doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńomg ciekawe co oni chcą jej zrobić ja mam nadzieję,ze żadna krzywda się jej nie stanie...może Justin ją uratuje?
OdpowiedzUsuńczekam już na następny!
Boooski♥♥♥
OdpowiedzUsuńmatko nie!! oni nie mogą jej nic zrobić!!! mam nadzieję, że dziwnym zbiegiem okoliczności Justin ją uratuje i może ten cały Dan jest osobą, na której Jus chce się odegrać
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział ♥
zapraszam do mnie fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl
powiadom mnie o nn ♥ @agnieszkanopart
o rajusiu ! Nie mogę w to uwierzyć co ten Dan jej robi :(
OdpowiedzUsuńO mój boże ! Co on jej chce zrobić :o pewnie Justin ją obroni.
OdpowiedzUsuńBiedna
btw. Cudowny rozdział :) życze weny
CO.SIĘ.WŁAŚNIE.STAŁO
OdpowiedzUsuńTO JEST TAKIE SWIETNE GFDGDFSGH od początku rozdziału nie wiedziałam co bedzie za chwile i w ogóle. ja nie wiem jak to opisać haha gsdighs genialnie!!! i co z hazel a co z Justinem? nie moge się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńNo szczerze to się tego wszystkiego na końcu nie spodziewałam! Co za kutas! Co ona mu takiego zrobiła, że postanowił ją skrzywdzić O.O Coś czuję, że Hazel i Justin spotkają się w końcu w następnym rozdziale, na co czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się postać Rudyego hahaha Jest taki... Kochany i pocieszny. Wspaniały!
www.collision-fanfiction.blogspot.com
też go lubię haha dzięki niemu jest trochę weselej w tym fanfiction :D
Usuńo Jezuu... nie wierze, e to jej przyjaciel, nie wierze i nie uwierz...
OdpowiedzUsuńjprdl co to się dzieje? omg co dalej będzie? o jejciuuuuu sehdbsjhzfb
omg ja chce kolejny rozdziała sjdfhsijefh <3
co to kurwa ma być?! ta końcówka.. nie wierzę, po prostu nie wierzę! boję się o Hazel :(
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział!
@saaalvame
woow świetne czekam na kolejny z niecierpliwości :) @nxd69
OdpowiedzUsuńJezus Maria! Co oni jej zrobią?! Czekam na kolejny rozdział i już nie moge sie doczekać ehh...
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
OMG biedna Hazel !! Co oni chcą jej zrobić? Świetny rozdział Czekam nn ❤ @myprettyKlaudia
OdpowiedzUsuńco za zdradziecki sukin*pip*syn z niego! powinni odstrzelić mu łeb na samym początku następnego rozdziału, proszę! liczę, że Hazel wyjdzie z tego cało
OdpowiedzUsuńmiłego dnia i dużo weny kochanie x
Bosz cudowne! Tyle emołszons! Nw co napisać! Kocham!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ❤
@agusia5757
na prawdę to opowiadanie jest moim ulubionym i po prostu tylko czekam na dzień kiedy dodasz następny, gdyż mogłabym przeczytać to nawet jako książkę. piszesz bardzo lekko i ciekawie no i zastanawiam się w jakich to okolicznościach nasi główni bohaterowie się poznają!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam @dstylesandhoran!
CO KURWA
OdpowiedzUsuńJEZU W TAKIM MOMENCIE PRZERWAC
BOZE JEBANY DAN
JA PIERDOLE O CO CHODZI ....
SZYBKO NOWY BO NIE WYTRZYMIE NAPIECIA
Jejku nieźle.
OdpowiedzUsuńjest moc ;)
o jejku oby jej się nic nie stało :c
OdpowiedzUsuńto opowiadanie>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńo m g aaa umarlam jezu
OdpowiedzUsuńMeeeeeeeega. MEGA PO PROSTU.
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz??
Jejciu no...
WOWWW :O
OdpowiedzUsuń