sobota, 22 listopada 2014

Rozdział trzeci



Justin odnosił dziwne wrażenie, że czas wymyka mu się przez palce. Nim się obejrzał zleciało kolejne piętnaście minut, a on nie zrobił nic pożytecznego. Nie wiedział od czego powinien zacząć. Podjął decyzję już dawno temu i nie zamierzał się wycofać. Był zdeterminowany, a mimo to czasami wątpił. Ojciec zawsze powtarzał, że wahanie jest złodziejem czasu. Takie niezdecydowanie dopadło go, gdy usiadł na skraju łóżka i schował twarz w dłoniach. Próbował skupić się na tym, co powinien robić. Kątem oka zerknął na zegarek. Pozostało mu około półtorej godziny.
Wstał i podszedł do komody, wykonanej z ciemnego drewna. Wyciągnął z niej zwykłe czarne spodnie oraz koszulkę i bluzę z kapturem w tym samym kolorze. Nie mógł się wyróżniać, dlatego postawił na ciemne odcienie. Następnie rzucił ubrania na łóżko, jednocześnie łapiąc w dłonie telefon.
Usiadł na swoim wcześniejszym miejscu. Ręce mu się trzęsły, gdy spoglądał na wyświetlacz komórki. Przez chwilę, zanim się uspokoił, nie mógł nawet wpisać kodu blokady. Kiedy wreszcie mu się to udało, pogłośnił i włączył nagranie. Sekundę później pomieszczenie wypełnił jej aksamitny, aczkolwiek podenerwowany głos. Przymknął powieki, na nowo napawając się tym dźwiękiem. Zdążył zapomnieć o uczuciu, jakie ogarniało go, gdy ją słuchał.
Justin… Wiem, że jesteś zły, ale… Jestem w samochodzie z twoim kolegą. Zaproponował, że mnie podwiezie… Nie sądzę, żebyśmy jechali do domu, Jus. Wszędzie czuję ten pieprzony zapach cynamonu. Naprawdę się boję. Chyba jestem w niebezpieczeństwie. Błagam, Justin. Pomóż mi.
Usta szatyna poruszały się równo ze słowami, które wypowiadała. Zdążył nauczyć się ich na pamięć. Odtwarzał to już tyle razy. Bez problemu wyrecytowałby treść nagrania, obudzony w środku nocy. Miał wrażenie, że na stałe zakotwiczyło się w jego umyślę, by przypominać mu o tragicznych wydarzeniach. Z trudem łapał oddech, cofając się wspomnieniami wstecz. Gdy zorientował się, że posiada tą wiadomość, miał ochotę się zabić. Dosłownie. Wyrzuty sumienia dręczyły go tak bardzo, że niemal czuł, jak niewidzialna poręcz, zaciska się wokół piersi. Gdyby tylko zareagował wcześniej…
Uratowałby ją.
Nie miał już żadnych wątpliwości. Musiał to zrobić. Śmierć Hope nie mogła pójść na marne.
Pośpiesznie zrzucił z siebie koszulkę, pozostając jedynie w szarych dresach. Musiał dać ujście złości, więc postanowił trochę poćwiczyć. Zaczął od drążka, który zawiesił w kącie pokoju, kilka lat temu. Podciągnął się paręnaście razy, aż wreszcie poczuł, że mięśnie rąk odmawiają mu posłuszeństwa. Chwilę wisiał jeszcze w powietrzu, zaciskając pięści na metalowej rurze. W końcu postawił bose stopy na miękkiej wykładzinie. Położył się na podłodze, ze zgiętymi kolanami i zaczął robić brzuszki. Uwielbiał ten ból, który rozchodził się po całym jego podbrzuszu, ponieważ wiedział wtedy, że powoli osiąga wyczekiwany efekt. Kiedy i to go znudziło, zrobił jeszcze pompki i podniósł się na równe nogi. Serce Justina biło w szybszym rytmie, a klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie. Musiał oddychać przez otwarte usta.
Z powrotem podszedł do łóżka, by założyć na siebie wcześniej naszykowane ubrania. Spod czarnej bluzki z wycięciem w kształcie litery V, wyciągnął srebrny wisiorek. Ucałował krzyż, który stanowił jego zawieszkę i szepnął pod nosem:
- Ale nas zbaw ode złego, Panie.
Uniósł wzrok ku górze, z nadzieją, że doczeka się jakiegoś znaku. Nic takiego nie nastąpiło, mimo, że czekał kilka minut. Był zawiedziony. Pragnął wiedzieć, że Bóg pozwala mu na tak drastyczny krok. Nie chciał, aby miał mu cokolwiek za złe. Perspektywa spędzenia życia pozagrobowego w Czyśćcu bądź Piekle, wcale nie odpowiadała chłopakowi. Wzruszył ramionami, bo tylko to mógł zrobić. Nie zamierzał się wycofywać, bo zabrnął zdecydowanie za daleko.
Ukucnął i wyciągnął spod łóżka dużą, czarną torbę. Bezszelestnie rzucił ją na pościel i rozsunął zamek. W ułamku sekundy oczom szatyna ukazała się spora kolekcja broni. Począwszy od zwykłego noża, skończywszy na pistolecie i małym karabinie. Podwędził je ojcu, gdy rano wyszedł do pracy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że złamał siódme przykazanie „Nie kradnij”, ale wtedy o to nie dbał. Musiał mieć stuprocentową pewność, że w razie czegoś będzie miał się czym bronić. Poza tym potrzebował jakiejś broni, aby wymierzyć zasłużoną karę temu sukinsynowi.
Kiedy na myśl przywołał swojego największego wroga, spojrzał przez ramię i przypatrzył się zdjęciu wiszącemu na środku drzwi. Zawiesił je tam parę dni temu, by pamiętać, jak bardzo go nienawidzi. Widząc twarz tego chłopaka, wciąż czuł narastającą w nim chęć zemsty. Chwycił w ręce pierwszy lepszy przedmiot i cisnął nim prosto w fotografię. Pech chciał, że drzwi otworzyły się z hukiem, a osoba wchodząc przez nie, oberwała prosto w głowę. Momentalnie w sypialni rozniosło się syknięcie bólu. Okazało się, że to Rudy. Tylko on posiadał takie szczęście.
Nigdy nie miał dobrego refleksu i pewnie nawet nie spodziewał się, że coś takiego może się zdarzyć. Dłonie jak zawsze schował głęboko w kieszeniach dżinsów i jedną z nich wyciągnął, by rozmasować obolałe miejsce.
- Chcesz mnie zabić? – jęknął, mrużąc gniewnie oczy. Oczywiście wcale nie wyglądał groźnie, tylko komicznie. Justin o mało nie wybuchł śmiechem.
- Rudy, co tu robisz? – spytał, nie drążąc dalej wcześniejszego tematu. Szybko zapiął torbę i schował ją za plecami. Gdyby Gray to zobaczył pewnie zacząłby krzyczeć z przerażenia, a potem nie wyszedłby, zanim nie wystrzeliłby którejś z broni.
- Przyszedłem wybić ci ten beznadziejny pomysł z głowy – wyjaśnił i zaczął przechadzać się po pokoju. Był tutaj milion razy, a jednak za każdym razem musiał przeszukać wszystkie szuflady. Justin przywykł do tego, że Rudy czuję się jak u siebie. Większość czasu spędzali tutaj, ponieważ jego przyjaciel dzielił dwupokojowe mieszkanie z jakimś świrem.
- Cóż, nie uda ci się. Podjąłem decyzję – wzruszył ramionami. Nie musiał się tłumaczyć.
- Jadę z tobą – wypalił Gray, nie wiele myśląc. Zaraz jednak pożałował wypowiedzianych słów. Co się stało, się nie odstanie. Nie mógł się już wycofać.
- W porządku – powiedział Justin, jakby od niechcenia. Z tonu szatyna nie można było wyczytać żadnych emocji, jakby nie odgrywały one żadnej roli w jego życiu. Znał Rudego doskonale, więc wiedział, że od razu się wycofa. Obserwował w ciszy jak jabłko Adama w gardle Graya przesuwa się w górę i w dół, gdy nerwowo połykał ślinę. Oczy mu się rozszerzyły i przypominały dwa spodki od filiżanki.
„W porządku”. Co to miało znaczyć? Nie tego się spodziewał! Bardziej liczył na to, że Justin słysząc jego zdeterminowanie, wreszcie podda się dla dobra ich obojga. A teraz biedny, bezbronny Rudy miał walczyć o przetrwanie z tymi dzikusami na ulicach. Na Litość Boską on nawet nie potrafił zabić muchy!
- Idziesz? – ocknął się z zamyśleń i rzucił spojrzeniem dookoła. Justin stał już przy drzwiach, trzymając rękę na klamce. Na czubek głowy nasunął kaptur, a przez ramię przerzucił torbę. Liczyła się każda sekunda, dlatego coraz bardziej irytował go ten ślamazara. Pozostało im może dziesięć minut, zanim ojciec włączy alarm. Później nie da się stąd wyjść, przez następne 12 godzin. Gray niepewnie skinął głową i zanim wyszedł, chwycił kij baseballowy. Hunt skomentował to pytającym spojrzeniem.
- Przecież muszę się jakoś bronić.
Szli ciemnym korytarzem, ponieważ Justin nie pozwolił zapalić światła. Rudemu co chwila plątały się nogi i obijał się o bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Pewnie jutro obudzi się z milionem siniaków. O ile w ogóle uda mu się przeżyć! Nagle wokół rozniósł się jakiś hałas. Jak się okazało Gray, który podtrzymywał się ścian, zrzucił z jednej z nich obraz. Justin spiorunował go wzrokiem, modląc się w duchu, aby rodzicie tego nie usłyszeli.
Szatyn odetchnął z ulgą, kiedy znaleźli się w garażu. Zapalił lampkę, by móc lepiej przyjrzeć się autom. Wciąż nie wiedział, które z nich powinien dziś ze sobą wziąć. Ostatecznie zdecydował się na czarnego Range Rovera Evoque. Wybrał go, gdyż jego karoseria była ciemna, więc nie będzie, aż tak widoczny na ulicach. Po drugie wolał zniszczyć go, niż ukochane Audi. Podszedł do pojazdu, uniósł jego maskę i zajrzał do środka. Upewniwszy się, że wszystko jest na swoim miejscu, polecił koledze zajęcie miejsca pasażera. Sam usiadł za kierownicą i od razu poczuł się jak w swoim żywiole. Wcisnął się wygodnie w fotel, ulokował jedną dłoń na kierownicy, a drugą na drążku skrzyni biegów. W międzyczasie przekręcił kluczyki w stacyjce, przez co wóz wydał przyjemy dla uszu Justina warkot. Wrzucił pierwszy bieg, puścił sprzęgło i docisnął gaz, powodując, że auto ruszyło z piskiem opon.
Czas rozpocząć Noc Oczyszczenia.

{muzyka}

Hazel przez kilka minut siłowała się z potężnymi zamkami od drzwi. Było ich dokładnie cztery i upewniła się, że każdy z nich jest dokładnie zakluczony. Następnie przeszła długim korytarzem, szurając stopami po parkiecie i znalazła się w salonie. Daniel zajmował miejsce w fotelu z wzrokiem wbitym w telewizor. Wiedział, że za niecałe pięć minut wszystko się zacznie i tylko czekał na coroczny alarm. Nie miała pojęcia, co takiego w tym widział. Według niej to był istny koszmar. Ginęli niewinni ludzie i nikt się tym nie przejmował. Wzruszyła ramionami i zasłoniła szczelnie rolety. Musiała mieć pewność, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi. Oczywiście Dan wiele razy zapewniał, że będzie ją chronić, ale to nie wystarczyło.
Wreszcie wybiła godzina dwudziesta druga, a razem z nią w uszach dziewczyny rozbrzmiał alarm. Dudnił jej w uszach i był tak głośny, że przez moment miała ochotę zakryć uszy. Z wrażenia wcisnęła się w kanapę i również nieco zaciekawiona spojrzała na ekran telewizora. Momentalnie pojawiło się na nim czarne tło, które od czasu do czasu skakało w górę i w dół przez zakłócenia. Sekundę później można było odczytać z niego słowa, powtarzane przez irytujący głos kobiety.
- Ostrzeżenie! To nie są ćwiczenia. Przez najbliższe dwanaście godzin wszystkie zbrodnie są legalne, a służby zdrowia pozostają nieczynne. Życzymy bezpiecznej nocy i udanego oczyszczenia.
Zamknęła oczy i zagryzła wargi, aż do krwi. Choć znajdowała się we własnym mieszkaniu, wciąż czuła narastający w żołądku niepokój. Bała się, ponieważ tej nocy wszystko stawało się możliwe, nie było żadnych granic. Przez ten czas ludzie uwalniali bestię i pokazywali swoje prawdziwe, ohydne oblicze. Pragnęła schować się pod kołdrą i liczyła na to, że dzięki temu zniknie, chociażby na chwilę. Nagle wszystko ucichło, więc poczuła się nieco przytłoczona. Wiedziała, że Daniel przygląda się jej intensywnie, jednak nie chciała otwierać oczu.
- Idę do siebie – mruknęła pod nosem, ale nie obdarowała chłopaka spojrzeniem. Poderwała się na równe nogi tak prędko, że aż zakręciło się jej w głowie.
- Nie ma mowy. Przeżyjemy to piekło razem, tutaj na ziemi – puścił blondynce oczko, gdy zdecydowała się unieść na niego spojrzenie. Wyglądał tak beztrosko, jakby nie ciążyły na nim żadne problemy. Marzyła by mieć takie nastawienie jak Daniel. Westchnęła, okazując, że się poddaje. Dumny z wygranej szatyn zaklaskał w dłonie i kucnął przy odtwarzaczu DVD, by włączyć jeden z filmów, które udało mu się wcześniej wypożyczyć.
Po upływie piętnastu minut zachciało jej się spać. Nawet tego nie ukrywała, tylko ziewała ciągle, na co Dan wywracał teatralnie oczami. On w przeciwieństwie do Hazel był całkowicie pochłonięty fabułą tej produkcji. Leżał na fotelu z nogami zawieszonymi na oparciu i ciągle jadł serowe chipsy. Co jakiś czas komentował głupie zachowanie bohaterów, a blondynka odburkiwała coś pod nosem. Na tym polegała ich cała rozmowa. Lloyd nie była skrępowana  milczeniem, ponieważ znali się już tak długo, że przy nim nawet cisza wydawała się w porządku.
Gdy w pomieszczeniu rozniosło się mocne pukanie do drzwi, aż podskoczyła wystraszona. Zerknęła na Daniela, ale on tylko kiwnął na znak, że panuje nad sytuacją. Leniwie zwlókł się z wypoczynku i ruszył w stronę drzwi. Przez moment ją sparaliżowało, lecz kiedy odzyskała panowanie nad ciałem, złapała nadgarstek towarzysza. Spojrzała na niego pytająco, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Spokojnie, to do mnie – powiedział, jak gdyby nigdy nic.
Momentalnie serce podeszło jej do gardła. Nagle zalała ją fala gorąca, żołądek skurczył się, a ręce zaczęły drżeć. Nie umawiali się przecież, że kogoś tu sprowadzi. Nigdy by na to nie pozwoliła. Przecież śmiertelnie się bała, a teraz miała wpuścić tu obcych? Nie ma mowy! Poszła w ślady kolegi i pobiegła do drzwi, jednocześnie torując mu drogę.
- Odsuń się – wysyczał, a w jego tęczówkach pojawiły się iskierki gniewu. Mięśnie na szyi Dana były napięte, kiedy pokręciła przecząco głową. Szybkim jak błyskawica ruchem złapał ją za nadgarstek. Ostry wstrząs powędrował po każdym nerwie w ramieniu Hazel. Pociągnął ją, przez co poleciała do przodu. Upadła na podłogę. Jej kość ogonowa uderzyła o posadzkę tak mocno, że tępy ból przeszył ciało wzdłuż kręgosłupa. Czuła jak łzy pieką jak pod powiekami i wiedziała, że zaraz się rozpłacze. Nie rozumiała dlaczego najlepszy przyjaciel ją krzywdzi. Nim się zorientowała drzwi otworzyły się szeroko, a w ich progu ujrzała dwójkę postawnych chłopaków. Przełknęła ślinę, układając w głowie najczarniejsze scenariusze. Pragnienie, żeby wyrwać się z tego pomieszczenia stało się tak silne, że aż poczuła ból w nogach.
- Zaczynamy zabawę, panowie – krzyknął entuzjastycznie Dan, na co pozostała dwójka zagwizdała. Następnie złapał Hazel za włosy i siłą wytargał z mieszkania. 

*
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam! Akcja się rozkręca, jak wam się podoba?  

Po raz kolejny dziękuję za każdy komentarz i zachęcam do wyrażania swoich opinii, ponieważ to bardzo, bardzo mocno motywuje i powoduje, że się uśmiecham :) 
Piszcie swoje spostrzeżenia i komentarze, również na twitterze z dopiskiem #PurgePL 

Zapraszam na moje drugie opowiadanie -> striptease-club

29 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! :D
    Z każdym rozdziałem akcja się rozkręca :D
    Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
    Życzę weny :)
    Dziękuję za poinformowanie na tt :)
    ×
    @Natalia44x

    OdpowiedzUsuń
  3. *___* ! ashfdhfhjh ... Jeeezus.. jakie to jest genialne
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny świetny rozdział, czekam na następny :)
    @only_hopexx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział.Pieknie piszesz.Nie mogą doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. omg ciekawe co oni chcą jej zrobić ja mam nadzieję,ze żadna krzywda się jej nie stanie...może Justin ją uratuje?
    czekam już na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. matko nie!! oni nie mogą jej nic zrobić!!! mam nadzieję, że dziwnym zbiegiem okoliczności Justin ją uratuje i może ten cały Dan jest osobą, na której Jus chce się odegrać
    genialny rozdział ♥
    zapraszam do mnie fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl
    powiadom mnie o nn ♥ @agnieszkanopart

    OdpowiedzUsuń
  8. o rajusiu ! Nie mogę w to uwierzyć co ten Dan jej robi :(

    OdpowiedzUsuń
  9. O mój boże ! Co on jej chce zrobić :o pewnie Justin ją obroni.
    Biedna
    btw. Cudowny rozdział :) życze weny

    OdpowiedzUsuń
  10. TO JEST TAKIE SWIETNE GFDGDFSGH od początku rozdziału nie wiedziałam co bedzie za chwile i w ogóle. ja nie wiem jak to opisać haha gsdighs genialnie!!! i co z hazel a co z Justinem? nie moge się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  11. No szczerze to się tego wszystkiego na końcu nie spodziewałam! Co za kutas! Co ona mu takiego zrobiła, że postanowił ją skrzywdzić O.O Coś czuję, że Hazel i Justin spotkają się w końcu w następnym rozdziale, na co czekam z niecierpliwością.
    Strasznie podoba mi się postać Rudyego hahaha Jest taki... Kochany i pocieszny. Wspaniały!


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też go lubię haha dzięki niemu jest trochę weselej w tym fanfiction :D

      Usuń
  12. o Jezuu... nie wierze, e to jej przyjaciel, nie wierze i nie uwierz...
    jprdl co to się dzieje? omg co dalej będzie? o jejciuuuuu sehdbsjhzfb
    omg ja chce kolejny rozdziała sjdfhsijefh <3

    OdpowiedzUsuń
  13. co to kurwa ma być?! ta końcówka.. nie wierzę, po prostu nie wierzę! boję się o Hazel :(
    genialny rozdział!
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  14. woow świetne czekam na kolejny z niecierpliwości :) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezus Maria! Co oni jej zrobią?! Czekam na kolejny rozdział i już nie moge sie doczekać ehh...
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG biedna Hazel !! Co oni chcą jej zrobić? Świetny rozdział Czekam nn ❤ @myprettyKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  17. co za zdradziecki sukin*pip*syn z niego! powinni odstrzelić mu łeb na samym początku następnego rozdziału, proszę! liczę, że Hazel wyjdzie z tego cało
    miłego dnia i dużo weny kochanie x

    OdpowiedzUsuń
  18. Bosz cudowne! Tyle emołszons! Nw co napisać! Kocham!
    Czekam na next ❤
    @agusia5757

    OdpowiedzUsuń
  19. na prawdę to opowiadanie jest moim ulubionym i po prostu tylko czekam na dzień kiedy dodasz następny, gdyż mogłabym przeczytać to nawet jako książkę. piszesz bardzo lekko i ciekawie no i zastanawiam się w jakich to okolicznościach nasi główni bohaterowie się poznają!
    pozdrawiam @dstylesandhoran!

    OdpowiedzUsuń
  20. CO KURWA
    JEZU W TAKIM MOMENCIE PRZERWAC
    BOZE JEBANY DAN
    JA PIERDOLE O CO CHODZI ....
    SZYBKO NOWY BO NIE WYTRZYMIE NAPIECIA

    OdpowiedzUsuń
  21. o jejku oby jej się nic nie stało :c

    OdpowiedzUsuń
  22. to opowiadanie>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  23. o m g aaa umarlam jezu

    OdpowiedzUsuń
  24. Meeeeeeeega. MEGA PO PROSTU.
    Jak ty to robisz??
    Jejciu no...

    OdpowiedzUsuń